wtorek, 15 marca 2016

10. "Jesteś moją siostrą"


Niall
Otworzyłem drzwi od domu Cassie i puściłem ją przodem. Dziewczyna od razu udała się do swojego pokoju, a ja poszedłem do kuchni zrobić herbatę. Wszedłem do pomieszczenia wstawiłem wodę, chwyciłem z szafki dwa kubiki i wrzuciłem do nich po torebce herbaty. Kiedy czajnik zaczął wydawać charakterystyczny pisk zakręciłem gaz, wlałem wrzącą ciecz do szklanek i zaniosłem na górę. Otworzyłem łokciem drzwi, postawiłem naczynia na szafce obok okna i usiadłem na parapecie obok Cass:
- Księżniczko, powiesz mi teraz, dlaczego to zrobiłaś? - Zapytałem uśmiechając się smutno.
- Po prostu miałam za dużo problemów - odpowiedziała gładząc moje przedramię.
- Jakich? Proszę, powiedz mi - odwróciłem się przodem do niej.
- Sprawa z Louisem, kłótnia El z matką, wypadek ojca Hope i jeszcze - zatrzymała się, kiedy jej głos zaczął się załamywać, a ja tylko cierpliwie czekałem - ojciec oznajmił, że się wyprowadza i rozwodzi z mamą - rozpłakała się. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, czekałem, aż dziewczyna przestanie płakać:
- Boję się, Niall - powiedziała, kiedy trochę się uspokoiła.
- Czego, słońce? - Zapytałem troskliwie gładząc jej włosy.
- Że zostawisz mnie tak jak ojciec matkę - powiedziała cicho szlochając.
- Nigdy tego nie zrobię - powiedziałem pewnie.
- Obiecujesz? - Zapytała patrząc na mnie załzawionymi oczami.
- Obiecuje - odpowiedziałem z uśmiechem i pocałowałem ją w skroń. Zaczęliśmy pić nasze herbaty i Cassie trochę się rozweseliła. Kiedy jej kubek był już pusty spojrzała na niego i zaczęła się nim bawić:
- Wiesz moja babcia bardzo kochała mojego dziadka - zaczęła, a ja nie do końca rozumiałem do czego zmierza - kiedy zmarł załamała się. Te kubki miały być prezentem, niestety nie zdążyła ich zobaczyć - westchnęła.
- Dlaczego? - Zapytałem zaciekawiony.
- Zmarła tydzień po pogrzebie dziadka - uśmiechnęła się smutno - chodź - dała podnosząc się z miejsca.
- Gdzie? - Zdziwiłem się jej nagłą zmianą nastroju.
- Zobaczysz - rzuciła szybko i wyszła z pomieszczenia. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy wzdłuż ulicy, nie byłem do końca pewien gdzie idziemy, ale domyślałem się, bo chodziłem tędy bardzo często. Nie myliłem się, po jakimś czasie przeszliśmy przez bramę cmentarz i zaczęliśmy krążyć wąskimi alejkami. Po chwili zatrzymaliśmy się przed wielkim podwójnym grobem i usiedliśmy na ławce. "Melody i Jack Harris". Domyśliłem się, że to jej dziadkowie:
- Już będąc małą dziewczynką marzyłam o takiej samej miłości jaką oni się darzyli - zaczęła Cassie - dlatego, kiedy wynikła ta cała z Louisem poprostu bałam się, że będę musiała wybierać pomiędzy tobą i najlepszym przyjacielem - dodała.
- Teraz już nic takiego się nie stanie - powiedziałem obejmując ją ramieniem.
- Mam nadzieję - westchnęła i położyła głowę na moim ramieniu. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale w końcu postanowiliśmy wracać. Odprowadziłem Cass pod drzwi, pożegnałem się z nią i ruszyłem w stronę domu:
- Niall, poczekaj - usłyszałem, kiedy miałem zamiar przejść przez ulicę. Odwróciłem się i zobaczyłem mamę Cassie:
-Coś się stało? - Zapytałem podchodząc do niej.
- Trzymaj - powiedziała wyciągając do mnie dłoń, w której trzymała pęk kluczy.
- Co to? - Zapytałem biorąc od niej przedmiot.
- Klucze do naszego domu, żebyś następnym razem nie musiał wyważać nam drzwi - zaśmiała się. Podziękowałem jej, grzecznie się pożegnałem i wróciłem do domu.
Cassie
Szliśmy z Louisem do Eleanor, bo umówiliśmy się z nią i Niallem, który był u niej razem ze swoim ojcem, na łyżwy. Kiedy już byliśmy prawie na miejscu zobaczyliśmy El wybiegającą z domu i Nialla biegnącego za nią. Chłopak dogonił ją i mocno przytulił:
- Co się stało? - Zapytałam, kiedy podszedł do nas wujek Mark, ojciec Eleanor.
- Dowiedziała się, że nie jestem jej ojcem - odparł smutno mężczyzna.
- Jak to? - Powiedział Lou.
- Jest córką Justina - odpowiedział.
- Justina Horana? Ojca Nialla? - Zapytałam i poczułam jak robi mi się słabo.
- Tak - szepnął. Spojrzałam w stronę Nialla i Eleanor, teraz blondyn tłumaczył coś dziewczynie trzymając ją za nadgarstki, a na próbowała wyrwać się z jego uścisku. W końcu udało jej się oswobodzić i pobiegła wzdłuż ulicy.
Niall
Doszedłem do starego domu Eleanor i skręciłem w piaszczystą drużkę koło niego, tak jak tłumaczyła mi Cass. Przeskoczyłem przez płot oddzielający ogród od reszty świata i zobaczyłem El siedzącą na drewnianej ławko-huśtawce. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej:
- Po co przyszedłeś? - Wychlipała patrząc przed siebie.
- Jesteś moją siostrą. Fazę dokuczania sobie mamy tak jakby za sobą - powiedziałem na co brunetka zachichotała - więc teraz muszę się o ciebie troszczyć.
- Czyli najpierw sam mnie gnębiłeś, a teraz przywalisz każdemu, kto zrobi to samo? - Zaśmiał się przez łzy.
- Jak prawdziwy starszy brat - uśmiechnąłem się do niej.
- Jak myślisz mamy jeszcze jakieś rodzeństwo? - Zapytała opierając głowę o moje ramie.
- Nie zdziwił bym się - odparłem przyciągając ją bliżej siebie. Szczerze, kiedyś po takiej wiadomości zrobił bym w domu awanturę i na jakiś czas wyprowadził się z domu, albo pochlastał sobie rękę, ale teraz ciszę cieszę się, bo polubiłem El. Żałuję tylko tego co robiłem jej kiedyś. Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak się zachowywałem, przecież ona nie jest niczemu winna. Tak samo jak ja jest ofiarą w tej sytuacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz