Harry
Po ostatniej lekcji zgarnąłem wszystkie rzeczy z szafki i ruszyłem w stronę drzwi głównych. Wychodząc ze szkoły wpadłem na kogoś, podniosłem głowę i zobaczyłem Hope, najpiękniejszą dziewczynę jaką widziałem w życiu. Nastolatka zebrała książki z podłogi, rzuciła szybkie "Przepraszam" i pobiegła dalej. Przez chwile patrzyłem jak blondynka oddala się, po czym pozbierałem rzeczy i wyszedłem ze szkoły.
Po przyjeździe do Eleanor dałem książki Cassie, która otworzyła mi drzwi i skierowałem się do kuchni. Kiedy nalewałem sobie soku pomarańczowego do pomieszczenia wszedł Louis:
- Harry, możesz mi powiedzieć, od kiedy ja piszę kolorowymi długopisami i robię serduszka nad "i" zamiast kropek? - Powiedział chłopak cicho chichocząc i kartkując zeszyt. - O i nazywam się Hope Reed - dodał śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Kurcze, zderzyłem się z nią, kiedy wychodziłem ze szkoły. Pewnie ona wzięła twój - powiedziałem popijając sok ze szklanki.
- To teraz pójdziesz do niej, oddasz jej ten zeszyt i umówisz się z nią na randkę - powiedział chłopak wpychając mi zeszyt do rąk z miną typu "Myślałeś, że nie widzę?". Chwyciłem mocno zeszyt i ruszyłem w stronę wyjścia:
- Nie zapomnij o moim zeszycie - dobiegł mnie głos Louisa.
Stanąłem przed drzwiami Hope i zadzwoniłem dzwonkiem. Po paru minutach dziewczyna otworzyła drzwi. Wyglądała inaczej kiedy zmyła makijaż, blond loki związała w koka, a spódniczkę i dopasowaną bluzkę zmieniła na szary dres. Kiedy tak na nią patrzyłem, wiedziałem, że w każdym wydaniu wygląda pięknie:
- Cześć, słuchaj chyba przez przypadek wzięłaś zeszyt Louisa - powiedziałem podając nastolatce jej zeszyt. Reed szybko go przekartkowała i po chwili spojrzała na mnie dużymi, niebieskimi oczami:
- Przepraszam, wejdź - powiedziała robiąc mi przejście - skocze tylko na górę po zeszyt Louisa - dodała i wbiegła po schodach na pierwsze piętro. Stałem tam i coraz bardziej się denerwowałem, nie wiedziałem jak umówić się z Hope. Nigdy nie miałem problemu z dziewczynami, ale z nią było inaczej, gdy ją widziałem cała moja pewność siebie znikała:
- Trzymaj - powiedziała dziewczyna stają na przeciwko mnie i podając mi zeszyt.
- Dzięki. To ja już pójdę. Cześć - powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Harry, poczekaj - usłyszałem głos Hope, kiedy otwierałem drzwi. Odwróciłem się i spojrzałem prosto w jej oczy.
- Może chcesz zostać na herbatę? - Dodała delikatnie się uśmiechając.
- Z chęcią - odparłem i odwzajemniłem uśmiech.
Niall
Przechadzałem się ulicami Doncaster, czułem się jak drań przez to co robiłem Eleanor. Biedna dziewczyna nawet nie wiedziała, jaki był powód mojego zachowania. Oboje odczuwamy dzisiaj konsekwencje błędów naszych rodziców. Moja złość wynikała głównie z zazdrości i bólu za to, że jej rodzina uporała się ze swoimi problemami i poukładała swoje życie na nowo, a moja rodzina rodzina rozpadła się na zawsze i nikt, nigdy jej nie poskłada. Pochłonięty swoimi myślami nie zorientowałem się , kiedy doszedłem do parku niedaleko mojego domu. Od razu udałem się do miejsca, w którym ukrywam się po kłótniach z ojcem. Usiadłem w oponie wiszącej na starym drzewie i odpaliłem papierosa. Smakują okropnie, ale kiedy czuję, jak dym rozchodzi się po moich płucach cały stres, żal i ból znikają. Patrzyłem przed siebie i myślałem jak potoczyło by się życie moje i El. Czy wtedy byśmy się znali? Czy bylibyśmy przyjaciółmi? Moje rozmyślania przerwał dźwięk mojego telefonu. Znowu ojciec.
Po ostatniej lekcji zgarnąłem wszystkie rzeczy z szafki i ruszyłem w stronę drzwi głównych. Wychodząc ze szkoły wpadłem na kogoś, podniosłem głowę i zobaczyłem Hope, najpiękniejszą dziewczynę jaką widziałem w życiu. Nastolatka zebrała książki z podłogi, rzuciła szybkie "Przepraszam" i pobiegła dalej. Przez chwile patrzyłem jak blondynka oddala się, po czym pozbierałem rzeczy i wyszedłem ze szkoły.
Po przyjeździe do Eleanor dałem książki Cassie, która otworzyła mi drzwi i skierowałem się do kuchni. Kiedy nalewałem sobie soku pomarańczowego do pomieszczenia wszedł Louis:
- Harry, możesz mi powiedzieć, od kiedy ja piszę kolorowymi długopisami i robię serduszka nad "i" zamiast kropek? - Powiedział chłopak cicho chichocząc i kartkując zeszyt. - O i nazywam się Hope Reed - dodał śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Kurcze, zderzyłem się z nią, kiedy wychodziłem ze szkoły. Pewnie ona wzięła twój - powiedziałem popijając sok ze szklanki.
- To teraz pójdziesz do niej, oddasz jej ten zeszyt i umówisz się z nią na randkę - powiedział chłopak wpychając mi zeszyt do rąk z miną typu "Myślałeś, że nie widzę?". Chwyciłem mocno zeszyt i ruszyłem w stronę wyjścia:
- Nie zapomnij o moim zeszycie - dobiegł mnie głos Louisa.
Stanąłem przed drzwiami Hope i zadzwoniłem dzwonkiem. Po paru minutach dziewczyna otworzyła drzwi. Wyglądała inaczej kiedy zmyła makijaż, blond loki związała w koka, a spódniczkę i dopasowaną bluzkę zmieniła na szary dres. Kiedy tak na nią patrzyłem, wiedziałem, że w każdym wydaniu wygląda pięknie:
- Cześć, słuchaj chyba przez przypadek wzięłaś zeszyt Louisa - powiedziałem podając nastolatce jej zeszyt. Reed szybko go przekartkowała i po chwili spojrzała na mnie dużymi, niebieskimi oczami:
- Przepraszam, wejdź - powiedziała robiąc mi przejście - skocze tylko na górę po zeszyt Louisa - dodała i wbiegła po schodach na pierwsze piętro. Stałem tam i coraz bardziej się denerwowałem, nie wiedziałem jak umówić się z Hope. Nigdy nie miałem problemu z dziewczynami, ale z nią było inaczej, gdy ją widziałem cała moja pewność siebie znikała:
- Trzymaj - powiedziała dziewczyna stają na przeciwko mnie i podając mi zeszyt.
- Dzięki. To ja już pójdę. Cześć - powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Harry, poczekaj - usłyszałem głos Hope, kiedy otwierałem drzwi. Odwróciłem się i spojrzałem prosto w jej oczy.
- Może chcesz zostać na herbatę? - Dodała delikatnie się uśmiechając.
- Z chęcią - odparłem i odwzajemniłem uśmiech.
Niall
Przechadzałem się ulicami Doncaster, czułem się jak drań przez to co robiłem Eleanor. Biedna dziewczyna nawet nie wiedziała, jaki był powód mojego zachowania. Oboje odczuwamy dzisiaj konsekwencje błędów naszych rodziców. Moja złość wynikała głównie z zazdrości i bólu za to, że jej rodzina uporała się ze swoimi problemami i poukładała swoje życie na nowo, a moja rodzina rodzina rozpadła się na zawsze i nikt, nigdy jej nie poskłada. Pochłonięty swoimi myślami nie zorientowałem się , kiedy doszedłem do parku niedaleko mojego domu. Od razu udałem się do miejsca, w którym ukrywam się po kłótniach z ojcem. Usiadłem w oponie wiszącej na starym drzewie i odpaliłem papierosa. Smakują okropnie, ale kiedy czuję, jak dym rozchodzi się po moich płucach cały stres, żal i ból znikają. Patrzyłem przed siebie i myślałem jak potoczyło by się życie moje i El. Czy wtedy byśmy się znali? Czy bylibyśmy przyjaciółmi? Moje rozmyślania przerwał dźwięk mojego telefonu. Znowu ojciec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz