poniedziałek, 14 marca 2016

9. "Ciesz się, że masz takich przyjaciół"


Niall
    Po całej kuchni walały się się puste opakowania po lekach przeciw bólowych i kawałki rozbitego szkła. Casie leżała zapłakana na podłodze, a z jej lewego nadgarstka sączyła się krew. Uklęknąłem koło niej, podniosłem z podłogi i mocno przytuliłem.
- Niall - wymamrotała otwierając oczy.
- Już jestem, księżniczko - powiedziałem głaszcząc jej włosy - Louis zadzwoń na pogotowie, Eleanor podaj mi miskę, ścierkę i szklankę wody z solą - krzyknąłem do nich. Kiedy dziewczyna podała mi rzeczy postawiłem miskę na podłodze, zawiązałem ścierkę na nadgarstku blondynki i kazałem jej wypić wodę:
- A po co w tej wodzie sól? - Zapytała zdenerwowana brunetka siadając obok nas na podłodze.
- Wywołuje wymioty - odpowiedziałem pomagając blondynce utrzymać szklankę.
- Skąd to wiesz? - Powiedziała zdziwiona.
- Przeszedłem w swoim życiu nie jedną próbę samobójczą - uśmiechnąłem się smutno i w tym samym momencie pod dom podjechała karetka.
    Chodziłem po szpitalnym korytarzu w tą i z powrotem, z nerwów nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu:
- Niall, usiądź w końcu - powiedział Harry.
- Nie mogę, denerwuje się - odparłem szybko.
- My też, ale siedzimy - dodał spokojnie Louis.
- Ty tego nie rozumiesz - krzyknąłem - moja matka popełniła samobójstwo, kiedy miałem siedem lat, widziałem jak umiera, nie przeżyję tego drugi raz - dodałem ciszej, a w moich oczach stanęły łzy. Eleanor podeszła do mnie i przytuliła mnie, przez chwilę stałem zdezorientowany, ale w końcu odwzajemniłem jej gest.
- Przepraszam - wyszlochała w moją koszulkę.
- Za co? - Zapytałem odsuwając ją od siebie i patrząc w jej oczy.
- Czuję się winna, bo to przez moją matkę twoja się zabiła - powiedziała jeszcze głośniej płacząc.
- El, to nie twoja wina - powiedziałem ponownie przyciągając ją od siebie - jedyne osoby, które powinny czuć się winne to mój ojciec i twoja matka - dodałem głaszcząc jej włosy i nagle usłyszałem dźwięk aparatu w telefonie. Odsunęliśmy się z Eleanor od siebie i spojrzeliśmy na Harry'ego, który robił nam zdjęcie:
- Co ty robisz? - Zaśmiałem się.
- Robię zdjęcie dla Cassie. Nie wierzyliśmy, że kiedyś zobaczymy takie zjawisko, Niall Horan przytula Eleanor Calder - powiedział udając, że wyciera łzy wzruszenia. 
- Jesteś głupi - prychnąłem i usłyszałem jak drzwi od sali Cassie się otwierają, a następnie wychodzi z niej lekarz - i co doktorze, jak ona się czuje? - Zapytałem podchodząc do mężczyzny.
- Jej stan jest stabilny i po jutrze powinna wyjść do domu - odpowiedział z uśmiechem.
- Dziękuje - odparłem odwzajemniając jego gest. Lekarz poklepał mnie po ramieniu i ruszył w stronę innej sali, ale zatrzymałem go:
- Chwilę - krzyknąłem, a mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie - możemy do niej wejść? - Zapytałem.
- Oczywiście - uśmiechnął się i odszedł. Weszliśmy do sali Cassie, a dziewczyna podniosła delikatnie głowę i spojrzała na nas:
- Cassie, Cassie, patrz - krzyknął Harry przepychając się pomiędzy nami i podał dziewczynie telefon.
- Nie wierzę - zapiszczała blondynka - nie myślałam, że dożyję tego dnia - powiedziała udając wzruszenie w ten sam sposób co Hazz na korytarzu.
- Ja też chciał bym przeprosić - powiedział Louis wyciągając do mnie dłoń, uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się do chłopaka - sorry, stary, źle cię oceniłem - dodał.
- Dzięki - odparłem przytulając go po męsku.
- Harry, rób zdjęcie - usłyszałem cichy głos Cassie, a następnie dźwięk aparatu. Siedzieliśmy wszyscy razem z Cassie, aż przyszła pielęgniarka i kazała nam wyjść. Razem z Louisem stawialiśmy opór, ale powiedziała, że możemy wróci juto o jedenastej, więc wyszliśmy. Nie poszliśmy od razu do domu, bo Harry stwierdził, że trzeba uczcić, to że się pogodziliśmy i iść na piwo, Eleanor trochę jęczała, że jutro szkoła i w ogóle, ale w końcu wymiękła i poszła z nami.
Cassie 
    - Cassie - do sali szpitalnej wpadł zdyszany Jerome.
- Jerome, coś się stało? - Zapytałam poprawiając się na łóżku.
- Czy coś się stało? Leżysz w szpitalu z pochlastaną ręką po próbie samobójczej i jeszcze się pytasz, czy coś się stało? - Krzyknął żywo gestykulując.
- Jers spokojnie nic mi nie jest - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Ciesz się, że masz takich przyjaciół - powiedział spokojnie siadając na krzesełku obok łóżka.
- Ta i chłopaka po przejściach - prychnęłam opierając głowę o łóżko.
- Co ty pieprzysz? - Zapytał zdziwiony.
- Myślisz, że skąd Niall wiedział jak mi pomóc? - Powiedziałam podnosząc głowę.
- Był przeszkolony z pierwszej pomocy - odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie, poprostu już nie raz próbował się zabić - odparłam podnosząc się do pozycji siedzącej. Na parę minut zapadła głucha cisza, którą w końcu przerwał Jerome. Rozmawialiśmy o wszystkim, mój brat siedział u mnie cały dzień. Wpadli także Niall, Eleanor, Louis, Harry, Hope, Liam, Perrie i Mike. Cieszyłam się, że w końcu doszli do porozumienia i mogę mieć ich wszystkich przy sobie.
Zayn
    Siedziałem na ławce pod szpitalem i patrzyłem jak młody Horan wchodzi do szpitala. Po kilkunastu minutach oczekiwania wyszedł z niego razem z jakąś blondyną. Otworzył jej drzwi, poczekał, aż wsiądzie po czym zamknął je, obiegł samochód do i zajął swoje miejsce. No proszę, cóż za gentelmen. Ta, akurat. Założę się, że jest takim samym zepsutym skurwysynem co jego ociec. Łaziłem za nim od paru dni i nie mogłem patrzeć na to jak szczęśliwy jest z tą dziewczyną. W tamtym momencie postawiłem sobie jedno zadanie, zniszczyć życie Horanów tak samo jak jego ojciec zniszczył życie mojej rodziny. Wsiadłem do swojego samochodu i podjechałem pod liceum, w którym uczy się Horan. Wyszedłem z auta i ruszyłem w stronę sekretariatu. Delikatnie zapukałem, nacisnąłem na klamkę i lekko popchnąłem drzwi:
- Dzień dobry, ja byłem umówiony z dyrektorem - powiedziałem uśmiechając się do młodej sekretarki.
- Nazwisko - uśmiechnęła się szatynka.
- Zayn Malik - odpowiedziałem podchodząc bliżej lady. Niebieskooka przekartkowała kilka stron jakiegoś notatnika, w końcu zatrzymała się na chwilę na jednej z nich po czym w stała i ruszyła w stronę drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do gabinetu dyrektora. Patrzyłem jak sukienka z wielkim dekoltem, ledwie sięgająca za pośladki seksownie opina jej ciało. Pewnie dyrcio rżnie ją po godzinach:
- Panie dyrektorze, pan Malik do pana - powiedział seksownym głosem delikatnie uchylając wcześniej wspomniane drzwi. Tak, teraz jestem pewien, że ja bzyka. Dziewczyna spojrzała na mnie i gestem ręki zaprosiła do środka. Wszedłem pewnie do pomieszczenia i usiadłem na przeciwko, o dziwo, bardzo młodego i przystojnego mężczyzny. Jeżeli to jest dyrektor to nie dziwie się tej dziewczynie, że się z nim pieprzy:
- A więc panie Malik - zaczął dyrektor.
- Niech pan mi mówi po imieniu. Ten "pan Malik" jakoś głupio brzmi - przerwałem mu.
- Dobrze, a więc Zayn, dlaczego chcesz przenieść się do naszej szkoły? - Zapytał rozsiadając się w swoim fotelu.
- Niedawno przeprowadziłem się tu z matką i do starej szkoły mam trochę daleko, a jakoś skończyć ją muszę - skłamałem, bo tak naprawdę chciałem być jak najbliżej Nialla.
- Dobra, masz ze sobą potrzebne dokumenty? - Na co przytaknąłem i podałem mu teczkę. Czarnowłosy przejrzał szybko papiery i znowu spojrzał na mnie:
- Świetnie, przejrzę je na spokojnie i zadzwonię do ciebie - powiedział z uśmiechem. Wstałem z krzesła, pożegnałem się z nim i wróciłem do swojego samochodu.
****************************************
Hej!
Pojawiła się nowa postać. I co myślicie o Zaynie?
Myślę, że on nie pojawi się w najbliższych rozdziałach (chyba, że coś mi wpadnie do głowy), ale później będzie go dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz