wtorek, 15 marca 2016

10. "Jesteś moją siostrą"


Niall
Otworzyłem drzwi od domu Cassie i puściłem ją przodem. Dziewczyna od razu udała się do swojego pokoju, a ja poszedłem do kuchni zrobić herbatę. Wszedłem do pomieszczenia wstawiłem wodę, chwyciłem z szafki dwa kubiki i wrzuciłem do nich po torebce herbaty. Kiedy czajnik zaczął wydawać charakterystyczny pisk zakręciłem gaz, wlałem wrzącą ciecz do szklanek i zaniosłem na górę. Otworzyłem łokciem drzwi, postawiłem naczynia na szafce obok okna i usiadłem na parapecie obok Cass:
- Księżniczko, powiesz mi teraz, dlaczego to zrobiłaś? - Zapytałem uśmiechając się smutno.
- Po prostu miałam za dużo problemów - odpowiedziała gładząc moje przedramię.
- Jakich? Proszę, powiedz mi - odwróciłem się przodem do niej.
- Sprawa z Louisem, kłótnia El z matką, wypadek ojca Hope i jeszcze - zatrzymała się, kiedy jej głos zaczął się załamywać, a ja tylko cierpliwie czekałem - ojciec oznajmił, że się wyprowadza i rozwodzi z mamą - rozpłakała się. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, czekałem, aż dziewczyna przestanie płakać:
- Boję się, Niall - powiedziała, kiedy trochę się uspokoiła.
- Czego, słońce? - Zapytałem troskliwie gładząc jej włosy.
- Że zostawisz mnie tak jak ojciec matkę - powiedziała cicho szlochając.
- Nigdy tego nie zrobię - powiedziałem pewnie.
- Obiecujesz? - Zapytała patrząc na mnie załzawionymi oczami.
- Obiecuje - odpowiedziałem z uśmiechem i pocałowałem ją w skroń. Zaczęliśmy pić nasze herbaty i Cassie trochę się rozweseliła. Kiedy jej kubek był już pusty spojrzała na niego i zaczęła się nim bawić:
- Wiesz moja babcia bardzo kochała mojego dziadka - zaczęła, a ja nie do końca rozumiałem do czego zmierza - kiedy zmarł załamała się. Te kubki miały być prezentem, niestety nie zdążyła ich zobaczyć - westchnęła.
- Dlaczego? - Zapytałem zaciekawiony.
- Zmarła tydzień po pogrzebie dziadka - uśmiechnęła się smutno - chodź - dała podnosząc się z miejsca.
- Gdzie? - Zdziwiłem się jej nagłą zmianą nastroju.
- Zobaczysz - rzuciła szybko i wyszła z pomieszczenia. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy wzdłuż ulicy, nie byłem do końca pewien gdzie idziemy, ale domyślałem się, bo chodziłem tędy bardzo często. Nie myliłem się, po jakimś czasie przeszliśmy przez bramę cmentarz i zaczęliśmy krążyć wąskimi alejkami. Po chwili zatrzymaliśmy się przed wielkim podwójnym grobem i usiedliśmy na ławce. "Melody i Jack Harris". Domyśliłem się, że to jej dziadkowie:
- Już będąc małą dziewczynką marzyłam o takiej samej miłości jaką oni się darzyli - zaczęła Cassie - dlatego, kiedy wynikła ta cała z Louisem poprostu bałam się, że będę musiała wybierać pomiędzy tobą i najlepszym przyjacielem - dodała.
- Teraz już nic takiego się nie stanie - powiedziałem obejmując ją ramieniem.
- Mam nadzieję - westchnęła i położyła głowę na moim ramieniu. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale w końcu postanowiliśmy wracać. Odprowadziłem Cass pod drzwi, pożegnałem się z nią i ruszyłem w stronę domu:
- Niall, poczekaj - usłyszałem, kiedy miałem zamiar przejść przez ulicę. Odwróciłem się i zobaczyłem mamę Cassie:
-Coś się stało? - Zapytałem podchodząc do niej.
- Trzymaj - powiedziała wyciągając do mnie dłoń, w której trzymała pęk kluczy.
- Co to? - Zapytałem biorąc od niej przedmiot.
- Klucze do naszego domu, żebyś następnym razem nie musiał wyważać nam drzwi - zaśmiała się. Podziękowałem jej, grzecznie się pożegnałem i wróciłem do domu.
Cassie
Szliśmy z Louisem do Eleanor, bo umówiliśmy się z nią i Niallem, który był u niej razem ze swoim ojcem, na łyżwy. Kiedy już byliśmy prawie na miejscu zobaczyliśmy El wybiegającą z domu i Nialla biegnącego za nią. Chłopak dogonił ją i mocno przytulił:
- Co się stało? - Zapytałam, kiedy podszedł do nas wujek Mark, ojciec Eleanor.
- Dowiedziała się, że nie jestem jej ojcem - odparł smutno mężczyzna.
- Jak to? - Powiedział Lou.
- Jest córką Justina - odpowiedział.
- Justina Horana? Ojca Nialla? - Zapytałam i poczułam jak robi mi się słabo.
- Tak - szepnął. Spojrzałam w stronę Nialla i Eleanor, teraz blondyn tłumaczył coś dziewczynie trzymając ją za nadgarstki, a na próbowała wyrwać się z jego uścisku. W końcu udało jej się oswobodzić i pobiegła wzdłuż ulicy.
Niall
Doszedłem do starego domu Eleanor i skręciłem w piaszczystą drużkę koło niego, tak jak tłumaczyła mi Cass. Przeskoczyłem przez płot oddzielający ogród od reszty świata i zobaczyłem El siedzącą na drewnianej ławko-huśtawce. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej:
- Po co przyszedłeś? - Wychlipała patrząc przed siebie.
- Jesteś moją siostrą. Fazę dokuczania sobie mamy tak jakby za sobą - powiedziałem na co brunetka zachichotała - więc teraz muszę się o ciebie troszczyć.
- Czyli najpierw sam mnie gnębiłeś, a teraz przywalisz każdemu, kto zrobi to samo? - Zaśmiał się przez łzy.
- Jak prawdziwy starszy brat - uśmiechnąłem się do niej.
- Jak myślisz mamy jeszcze jakieś rodzeństwo? - Zapytała opierając głowę o moje ramie.
- Nie zdziwił bym się - odparłem przyciągając ją bliżej siebie. Szczerze, kiedyś po takiej wiadomości zrobił bym w domu awanturę i na jakiś czas wyprowadził się z domu, albo pochlastał sobie rękę, ale teraz ciszę cieszę się, bo polubiłem El. Żałuję tylko tego co robiłem jej kiedyś. Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak się zachowywałem, przecież ona nie jest niczemu winna. Tak samo jak ja jest ofiarą w tej sytuacji.

poniedziałek, 14 marca 2016

9. "Ciesz się, że masz takich przyjaciół"


Niall
    Po całej kuchni walały się się puste opakowania po lekach przeciw bólowych i kawałki rozbitego szkła. Casie leżała zapłakana na podłodze, a z jej lewego nadgarstka sączyła się krew. Uklęknąłem koło niej, podniosłem z podłogi i mocno przytuliłem.
- Niall - wymamrotała otwierając oczy.
- Już jestem, księżniczko - powiedziałem głaszcząc jej włosy - Louis zadzwoń na pogotowie, Eleanor podaj mi miskę, ścierkę i szklankę wody z solą - krzyknąłem do nich. Kiedy dziewczyna podała mi rzeczy postawiłem miskę na podłodze, zawiązałem ścierkę na nadgarstku blondynki i kazałem jej wypić wodę:
- A po co w tej wodzie sól? - Zapytała zdenerwowana brunetka siadając obok nas na podłodze.
- Wywołuje wymioty - odpowiedziałem pomagając blondynce utrzymać szklankę.
- Skąd to wiesz? - Powiedziała zdziwiona.
- Przeszedłem w swoim życiu nie jedną próbę samobójczą - uśmiechnąłem się smutno i w tym samym momencie pod dom podjechała karetka.
    Chodziłem po szpitalnym korytarzu w tą i z powrotem, z nerwów nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu:
- Niall, usiądź w końcu - powiedział Harry.
- Nie mogę, denerwuje się - odparłem szybko.
- My też, ale siedzimy - dodał spokojnie Louis.
- Ty tego nie rozumiesz - krzyknąłem - moja matka popełniła samobójstwo, kiedy miałem siedem lat, widziałem jak umiera, nie przeżyję tego drugi raz - dodałem ciszej, a w moich oczach stanęły łzy. Eleanor podeszła do mnie i przytuliła mnie, przez chwilę stałem zdezorientowany, ale w końcu odwzajemniłem jej gest.
- Przepraszam - wyszlochała w moją koszulkę.
- Za co? - Zapytałem odsuwając ją od siebie i patrząc w jej oczy.
- Czuję się winna, bo to przez moją matkę twoja się zabiła - powiedziała jeszcze głośniej płacząc.
- El, to nie twoja wina - powiedziałem ponownie przyciągając ją od siebie - jedyne osoby, które powinny czuć się winne to mój ojciec i twoja matka - dodałem głaszcząc jej włosy i nagle usłyszałem dźwięk aparatu w telefonie. Odsunęliśmy się z Eleanor od siebie i spojrzeliśmy na Harry'ego, który robił nam zdjęcie:
- Co ty robisz? - Zaśmiałem się.
- Robię zdjęcie dla Cassie. Nie wierzyliśmy, że kiedyś zobaczymy takie zjawisko, Niall Horan przytula Eleanor Calder - powiedział udając, że wyciera łzy wzruszenia. 
- Jesteś głupi - prychnąłem i usłyszałem jak drzwi od sali Cassie się otwierają, a następnie wychodzi z niej lekarz - i co doktorze, jak ona się czuje? - Zapytałem podchodząc do mężczyzny.
- Jej stan jest stabilny i po jutrze powinna wyjść do domu - odpowiedział z uśmiechem.
- Dziękuje - odparłem odwzajemniając jego gest. Lekarz poklepał mnie po ramieniu i ruszył w stronę innej sali, ale zatrzymałem go:
- Chwilę - krzyknąłem, a mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie - możemy do niej wejść? - Zapytałem.
- Oczywiście - uśmiechnął się i odszedł. Weszliśmy do sali Cassie, a dziewczyna podniosła delikatnie głowę i spojrzała na nas:
- Cassie, Cassie, patrz - krzyknął Harry przepychając się pomiędzy nami i podał dziewczynie telefon.
- Nie wierzę - zapiszczała blondynka - nie myślałam, że dożyję tego dnia - powiedziała udając wzruszenie w ten sam sposób co Hazz na korytarzu.
- Ja też chciał bym przeprosić - powiedział Louis wyciągając do mnie dłoń, uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się do chłopaka - sorry, stary, źle cię oceniłem - dodał.
- Dzięki - odparłem przytulając go po męsku.
- Harry, rób zdjęcie - usłyszałem cichy głos Cassie, a następnie dźwięk aparatu. Siedzieliśmy wszyscy razem z Cassie, aż przyszła pielęgniarka i kazała nam wyjść. Razem z Louisem stawialiśmy opór, ale powiedziała, że możemy wróci juto o jedenastej, więc wyszliśmy. Nie poszliśmy od razu do domu, bo Harry stwierdził, że trzeba uczcić, to że się pogodziliśmy i iść na piwo, Eleanor trochę jęczała, że jutro szkoła i w ogóle, ale w końcu wymiękła i poszła z nami.
Cassie 
    - Cassie - do sali szpitalnej wpadł zdyszany Jerome.
- Jerome, coś się stało? - Zapytałam poprawiając się na łóżku.
- Czy coś się stało? Leżysz w szpitalu z pochlastaną ręką po próbie samobójczej i jeszcze się pytasz, czy coś się stało? - Krzyknął żywo gestykulując.
- Jers spokojnie nic mi nie jest - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Ciesz się, że masz takich przyjaciół - powiedział spokojnie siadając na krzesełku obok łóżka.
- Ta i chłopaka po przejściach - prychnęłam opierając głowę o łóżko.
- Co ty pieprzysz? - Zapytał zdziwiony.
- Myślisz, że skąd Niall wiedział jak mi pomóc? - Powiedziałam podnosząc głowę.
- Był przeszkolony z pierwszej pomocy - odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie, poprostu już nie raz próbował się zabić - odparłam podnosząc się do pozycji siedzącej. Na parę minut zapadła głucha cisza, którą w końcu przerwał Jerome. Rozmawialiśmy o wszystkim, mój brat siedział u mnie cały dzień. Wpadli także Niall, Eleanor, Louis, Harry, Hope, Liam, Perrie i Mike. Cieszyłam się, że w końcu doszli do porozumienia i mogę mieć ich wszystkich przy sobie.
Zayn
    Siedziałem na ławce pod szpitalem i patrzyłem jak młody Horan wchodzi do szpitala. Po kilkunastu minutach oczekiwania wyszedł z niego razem z jakąś blondyną. Otworzył jej drzwi, poczekał, aż wsiądzie po czym zamknął je, obiegł samochód do i zajął swoje miejsce. No proszę, cóż za gentelmen. Ta, akurat. Założę się, że jest takim samym zepsutym skurwysynem co jego ociec. Łaziłem za nim od paru dni i nie mogłem patrzeć na to jak szczęśliwy jest z tą dziewczyną. W tamtym momencie postawiłem sobie jedno zadanie, zniszczyć życie Horanów tak samo jak jego ojciec zniszczył życie mojej rodziny. Wsiadłem do swojego samochodu i podjechałem pod liceum, w którym uczy się Horan. Wyszedłem z auta i ruszyłem w stronę sekretariatu. Delikatnie zapukałem, nacisnąłem na klamkę i lekko popchnąłem drzwi:
- Dzień dobry, ja byłem umówiony z dyrektorem - powiedziałem uśmiechając się do młodej sekretarki.
- Nazwisko - uśmiechnęła się szatynka.
- Zayn Malik - odpowiedziałem podchodząc bliżej lady. Niebieskooka przekartkowała kilka stron jakiegoś notatnika, w końcu zatrzymała się na chwilę na jednej z nich po czym w stała i ruszyła w stronę drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do gabinetu dyrektora. Patrzyłem jak sukienka z wielkim dekoltem, ledwie sięgająca za pośladki seksownie opina jej ciało. Pewnie dyrcio rżnie ją po godzinach:
- Panie dyrektorze, pan Malik do pana - powiedział seksownym głosem delikatnie uchylając wcześniej wspomniane drzwi. Tak, teraz jestem pewien, że ja bzyka. Dziewczyna spojrzała na mnie i gestem ręki zaprosiła do środka. Wszedłem pewnie do pomieszczenia i usiadłem na przeciwko, o dziwo, bardzo młodego i przystojnego mężczyzny. Jeżeli to jest dyrektor to nie dziwie się tej dziewczynie, że się z nim pieprzy:
- A więc panie Malik - zaczął dyrektor.
- Niech pan mi mówi po imieniu. Ten "pan Malik" jakoś głupio brzmi - przerwałem mu.
- Dobrze, a więc Zayn, dlaczego chcesz przenieść się do naszej szkoły? - Zapytał rozsiadając się w swoim fotelu.
- Niedawno przeprowadziłem się tu z matką i do starej szkoły mam trochę daleko, a jakoś skończyć ją muszę - skłamałem, bo tak naprawdę chciałem być jak najbliżej Nialla.
- Dobra, masz ze sobą potrzebne dokumenty? - Na co przytaknąłem i podałem mu teczkę. Czarnowłosy przejrzał szybko papiery i znowu spojrzał na mnie:
- Świetnie, przejrzę je na spokojnie i zadzwonię do ciebie - powiedział z uśmiechem. Wstałem z krzesła, pożegnałem się z nim i wróciłem do swojego samochodu.
****************************************
Hej!
Pojawiła się nowa postać. I co myślicie o Zaynie?
Myślę, że on nie pojawi się w najbliższych rozdziałach (chyba, że coś mi wpadnie do głowy), ale później będzie go dużo.

niedziela, 13 marca 2016

8. "Teraz jesteś dla mnie zwykłą dziwką, a nie matką"


Eleanor
    - Cassie? - Krzyknęłam, kiedy w dziewczynie, którą właśnie przytulał Niall Horan rozpoznałam moją przyjaciółkę. Na dźwięk mojego głosu oboje podnieśli głowy, a kiedy nasz spojrzenia się skrzyżowały odskoczyli od siebie jak poparzeni:
- Co ty tutaj robisz? Z Niallem? - Wykrzyknęłam, dziewczyna wstała z ławki i podbiegła do mnie.
- Ja ci wszystko wyjaśnię - powiedziała, a w jej oczach stanęły łzy.
- No to słucham - skrzyżowałam ramiona na piersi.
- My, zbliżyliśmy się do siebie podczas pracy w tym przedszkolu, zaczęliśmy spotykać się po szkole i tak wyszło, że teraz - zrobiła małą przerwę - jesteśmy ze sobą - dodała głośno wypuszczając powietrze. 
- Jesteś z nim szczęśliwa? - Zapytałam cicho łapiąc przyjaciółkę za dłoń.
- Oczywiście, kocham go - delikatnie się uśmiechnęła.
- Więc ja cieszę się z tobą - odwzajemniłam jej gest.
- Na prawdę? Myślałam, że będziesz zła - wyszczerzyła się blondynka.
- Pewnie bym była, ale mama opowiedziała mi całą historie o śmierci jego matki - powiedziałam poważniej na co dziewczyna gwałtownie posmutniała.
- Dziękuje - powiedziała przytulając mnie po chwili ciszy.
- Ja już muszę iść, ale radzę ci jak najszybciej powiedzieć Louisowi, martwi się o ciebie - powiedziałam, kiedy się od siebie odkleiłyśmy na co dziewczyna przytaknęła - pa - cmoknęłam jej policzek - cześć Horan - pomachałam do blondyna siedzącego na ławce.
- Hej - podpowiedział oszołomiony podnosząc dłoń. Kiedy weszłam do domu od razu przywitała mnie moja matka, ale nie miałam ochoty jej słuchać. Udałam się do salonu, rzuciłam na kanapę i włączyłam jakiś talk show:
- Jak długo masz zamiar ze mną nie rozmawiać - westchnęła moja rodzicielka siadając w fotelu. Nic nie odpowiedziałam tylko dalej tempo gapiłam się w ekran:
- Ely, na litość boską, jestem twoją matką - powiedziała kobieta, a jej głos delikatnie się załamał.
- Teraz jesteś dla mnie zwykłą dziwką, a nie matką - wrzasnęłam zrywając się z kanapy - spierdoliłaś życie swojej przyjaciółki, pana Horana, a przede wszystkim bogu ducha winnego Nialla - dodałam i pobiegłam do swojego pokoju. Po całej historii, którą opowiedziała mi jakiś czas temu straciłam do niej szacunek. To tak, jakby Niall zdradził Cass ze mną. Nie. Nie mogłabym. Nie mogłabym zrobić tego mojej najlepszej przyjaciółce. To jest chore, a nawet obrzydliwe. Dziwie się ojcu, że jej wybaczył. 
Cassie
Przemyślałam to co powiedziała mi dzień wcześniej El i z samego rana napisałam do Louisa, żeby wpadł do mnie, kiedy będzie miał czas. Przez nerwy nie mogłam usiedzieć w miejscu i wysprzątałam cały dom. Koło 16:00 usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, pociągnęłam za klamkę i ujrzałam Louisa. Już czas:
- Cześć - powiedziałam uśmiechając się do niego nerwowo.
- Hej mała. Czemu się nie odzywałaś? Tęskniłem - powiedział mocno mnie przytulając - ej, coś się stało? - Zapytał odsuwając mnie od siebie.
- Chodź musimy pogadać - powiedziałam ciągnąc go za rękę do pokoju. 
- Brzmi groźnie - zaśmiał się, ale kiedy zobaczył moją zdenerwowaną minę od razu spoważniał - więc, o co chodzi?
- O Nialla - powiedziałam przygryzając wargę.
- O, nie. O nim nie będę rozmawiał - krzyknął podrywając się z kanapy.
- Louis - westchnęłam.
- Dobra, ale szybko - burknął zajmując miejsce obok mnie.
- Ja i Niall jesteśmy razem - powiedziałam na jednym oddechu.
- Co kurwa? Z nim? - Wrzasnął podnosząc się gwałtownie z kanapy.
- Louis, proszę - wyszlochałam.
- Nie. Ja... Ja muszę to przemyśleć - powiedział i wyszedł z domu.
- Louis, proszę. Louis, wracaj - krzyczałam biegnąc za nim - Louis - wyszeptałam sama do siebie. Rozpłakałam się na dobre, a po chwili poczułam jak Niall mocno mnie do siebie przytula:
- Już jestem księżniczko - powiedział całując mnie w głowę - już spokojnie - nie wiem jak długo tak staliśmy, ale dla mnie było to jak wieczność.
Louis
    Wybiegłem z domu Cassie i ruszyłem w stronę swojego mieszkani. Nie mogłem jej tak zostawić, za bardzo ją kochałem. Moja mała siostrzyczka. Zatrzymałem się za rogiem i obserwowałem całą sytuację. Chociaż nie lubię Horana to cieszę się, że ktoś przy niej był. Usiadłem na krawężniku, oparłem łokcie o kolana i schowałem twarz w dłoniach. Po chwili ktoś usiadł koło mnie i położył dłoń na moim kolanie:
- Wiem, że się o nią martwisz, ale Niall nie jest taki zły - usłyszałem głos El na co prychnąłem. Dziewczyna westchnęła i opowiedziała mi całą historię o jej matce, rodzicach Nialla i samobójstwie jego matki. To było straszne, szczególnie, że konsekwencje tego odczuli Eleanor i Niall, którzy nie mieli nic wspólnego z tą sprawą. Po części zacząłem rozumieć Horana, bo nie wiem jak ja bym się zachował w takiej sytuacji, pewnie nie lepiej:
- Muszę to w spokoju przemyśleć - powiedziałem wstając z ziemie i ruszyłem w stronę domu - sam - dodałem, kiedy usłyszałem, że dziewczyna rusza za mną. To, że poznałem sytuację nie znaczy, że w pełni ją zrozumiałem i chciałem pobyć w samotności.
Niall
- Kurwa - rzuciłem telefon na kanapę, kiedy Cassie po raz kolejny nie odebrała. Dzwoniłem do niej kilkadziesiąt razy, waliłem do jej drzwi i nic, a w domu była napewno, tego byłem pewny. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi:
- Co wy tu robicie? - Zapytałem widząc Eleanor i Louisa na werandzie.
- Jest może Cassie? - Powiedziała dziewczyna.
- Nie, właśnie próbuję się do niej dodzwonić - odpowiedziałem zakładając buty.
- Co ty robisz? - Zapytał szatyn.
- Idę do niej, bo rozumiem, że od was też nie odbiera - powiedziałem narzucając na siebie kurtkę na co oboje pokiwali twierdząco głowami. Wyminąłem ich w drzwiach i przebiegłem na drugą stronę ulicy. Krzyczałem i waliłem w drzwi, nic, po chwili dołączyli do mnie El i Lou, nadal nic. W pewnym momencie nie wytrzymałem i wywarzyłem drzwi. Od razu udałem się do kuchni, bo widziałem, że świeci się w niej światło. Widok, który tam zastałem był nie do opisania.

piątek, 11 marca 2016

7. "Czekajcie, wy jesteście rodziną?"


Niall
    Stałem w kuchni przy blacie kuchennym robiąc herbatę i zastanawiałem się dlaczego Cassie tak rzadko wspominała o swoim bracie, może mają złe stosunki. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi i uradowany krzyk dziewczyny:
- Jerome - chyba jednak się pomyliłem. Blondynka zbiegła po schodach i szybko otworzyła drzwi:
- Hej, tancereczko - usłyszałem męski głos. Wyszedłem z kuchni i w progu domu zobaczyłem wysokiego blondyna z małą blondwłosą dziewczynką:
- Jaka ona słodka, daj mi ją - powiedziałem podchodząc do nich i wyciągnąłem ręce w stronę Nicole. Jerome podał mi ją, a mała owinęła ramionka w okuł mojej szyi: 
- To twój chłopak? - zapytał mężczyzna.
- Tak, to Niall, Niall to jest Jerome - powiedziała dziewczyna na co podaliśmy sobie z blondynem dłonie.
- Bardzo dziwne, bo Nicole nie lubi obcych, a ciebie pokochała od razu - zwrócił się do mnie Jerome.
- Niall ma dar do dzieci - zachichotała Cass.
- To prawda, dzieci jakoś dziwnie mnie lubią - dodałem.
- Dobra, spadam, bo Rose na mnie czeka, zobaczymy się później - powiedział i pobiegł w stronę samochodu. 
Cassie
Wyszłam z łazienki i ruszyłam na dół do Nialla i Nicole. Weszłam do salonu i zobaczyłam moją bratanice siedzącą na dywanie pomiędzy nogami mojego chłopaka: 
- Co robicie? - Zapytałam siadając na kanapie nad nimi.
- Patrz jesteśmy jak bliźnięta - uśmiechnął się wskazując na stopy swoje i małej. Cicho zachichotałam, naprawdę czasami nie wierzyłam, że to jest ten sam człowiek, którego tak bardzo bała się moja przyjaciółka.
- Ahoj młodzieży, wpadłem na herbatę - wrzasnął Harry wchodząc do salonu i przeskoczył przez oparcie kanapy.
- Jak wlazłaś? - Zapytałam kładąc nogi na jego kolanach.
- Jako ulubiony siostrzeniec twojej mamy dostałem od niej klucze - wyszczerzył się jak małe dziecko.
- Chciałeś powiedzieć, jedyny siostrzeniec - zaśmiałam się.
- Czekajcie, wy jesteście rodziną? - Zapytał Niall odwracając się do nas.
- Tak, jesteśmy rodzeństwem ciotecznym - odpowiedział Harry.
- I ja dopiero teraz się o tym dowiaduje? - Oburzył się Horan.
- Bo nie pytałeś - uśmiechnął się Harry.
- Ale - zaczął blondyn.
- Dobra, koniec, Niall idź zrób herbatę - ucięłam tą głupią pogawędkę.
- Czemu znowu ja? - Zapytał niebieskooki.
- Bo twoja jest najlepsza, no proszę - powiedziałam przytulając go od tyłu.
- Dobrze, już idę - odparł sadzając Nicole na moim brzuchu.
- Kocham cię - Krzyknęłam kiedy zniknął w kuchni.
- Ja ciebie też - usłyszałam jego stłumiony krzyk. Siedzieliśmy w salonie pijąc herbatę i rozmawiając. Nicole siedziała na podłodze i bawiła się misiem, który po jakimś czasie jej się znudził i wdrapała się na kolana Nialla:
- Co jest, słońce? - Zapytał chłopak przytulają ją do siebie.
- Ce na śpecier - powiedziała dziewczynka opierając głowę o tors blondyna.
- To możecie mnie odprowadzić, a później róbcie co chcecie - powiedział Harry wstając z kanapy. Wyszliśmy z domu, zamknęliśmy drzwi na klucz i ruszyliśmy w stronę mieszkania Harryego. Po drodze rozmawialiśmy i dużo się śmialiśmy, nawet zapomniałam o tym, że możemy natknąć się na kogoś, kto nie powinien widzieć mnie z Niallem. Kiedy doszliśmy na miejsce pod drzwiami Harryego siedziała Hope, chłopak pożegnał się z nami i szybko pobiegł do blondynki, a my ruszyliśmy w stronę parku.
Harry
    - Hopie, co się stało? - Zapytałem podnosząc dziewczynę z podłogi i mocno przytulając. 
- Mój ojciec - wychlipała w moją bluzę - miał wypadek. Nie wiadomo czy przeżyje - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Ciiii, już spokojnie. Proszę nie płacz - mruczałem w jej włosy - chodź do środka - powiedziałem czując jak dziewczyna drży. I kolejny dzień spędziłem pocieszając płaczącą dziewczynę, ale tym razem sprawa była poważniejsza, bo życie ojca mojej dziewczyny było zagrożone, a ja nie wiedziałem co mogę zrobić, żeby jej pomóc. Kiedy poczułem, że oddech blondynki się normuje podniosłem ją i zaniosłem do mojego pokoju. Kiedy ułożyłem dziewczynę na łożku zadzwoniłem do jej matki, żeby powiedzieć jej, że Hope zasnęła i zostanie u mnie na noc. Po wzięciu prysznica, umyciu zębów i przebraniu się położyłem się do łóżka. Przez parę minut patrzyłem na twarz mojej ukochanej, była taka piękna kiedy spała, po chwili objąłem ją ramieniem, przyciągnąłem do siebie i zasnąłem.
Niall
Kiedy pożegnaliśmy się z Harrym ruszyliśmy w stronę parku. Nicole narzekała, że nie chce chodzić sama i chce na ręce, więc jako dobry, rozpieszczający wujek posadziłem ją na swoich barkach. Spacerowaliśmy po parku głośno się śmiejąc, gdy doszliśmy do placu zabaw postawiłem małą na ziemi, a ona od razu pobiega do piaskownicy. Usiedliśmy z Cassie w takim miejscu, żeby móc obserwować Nicole:
- Naszą córkę też będę tak rozpieszczać - wyszeptałem do ucha blondynki obejmując ją ramieniem. Dziewczyna tylko zachichotała kładąc głowę na moim ramieniu i wplątała swoje palce w moje. Patrzyłem jak Nicole bawi się z innymi dziećmi i myślałem jak to będzie, kiedy ja będę miał swoje dzieci, bo oczywiście chce je mieć, ale nie teraz, chociaż gdyby zdażyło się tak, że Cassie zaszłaby w ciąże nie zostawiłbym jej i cieszył się z naszego wspólnego dziecka:
- Cassie? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos jakiejś dziewczyny.

czwartek, 10 marca 2016

6. "Kocham cię"


Niall
Harry miał racje, źle się zachowałem, jeżeli jest jakiś problem powinniśmy o nim porozmawiać, a ja uciekłem jak jakiś gówniarz i zraniłem moją księżniczkę. Kocham Cassie i nie chce, żeby cierpiała.
Było już późno, ale światła w domu Youngów jeszcze się świeciły. Wszedłem na werandę i delikatnie zapukałem w drzwi. Po chwili drewniana powłoka uchyliła się, a przede mną stanęła matka Cassie:
- Dzień dobry, przeszedłem przeprosić - powiedziałem, a kobieta nic nie powiedziała tylko nadal na mnie patrzyła - ja naprawdę kocham Cass i nie chcę, żeby była szczęśliwa. Po prostu boję siè, że ze mną będzie miała same problemy - dodałem na co blondynka delikatnie się uśmiechnęła.
- Myśle, że powinieneś to powiedzieć mojej córce, nie mi - powiedziała robiąc mi przejście - a i Niall - dodała kiedy wchodziłem po schodach.
- Tak? - Zapytałem odwracając się.
- Lubie cię, nie zepsuj tego - uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście - odpowiedziałem i odwzajemniłem jej gest. Wszedłem do pokoju Cassie i ukucnąłem przy jej łóżku. Wyglądała uroczo, kiedy spała, ale nie mogłem patrzeć na jej podkrążone od płaczu oczy i bladą twarz. Podniosłem się i usiadłem w fotelu, który stał w rogu pokoju. Nadal patrzyłem na śpiącą blondynkę, aż w końcu zasnąłem zmęczony cały tym chorym dniu.
Cassie
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, 08:30. Podniosłam się i przetarłam oczy, bo nie wierzyłam w to co widzę, w moim fotelu spał Niall:
- Niall? Co ty tu robisz? - Zapytałam, a chłopak otworzył oczy i przeciągnął się.
- Przyszedłem cię przeprosić - powiedział ziewając - nie chciałem na ciebie naskoczyć - chłopak wstał, przeszedł przez pokuj i usiadł na końcu łóżka - po prostu nigdy na nikim mi tak nie zależało i boje się, że cię zranię - uśmiechnęłam się, przeczołgałam na czworaka przez lóżko i mocno w niego wtuliłam.
- Kocham cię - wymruczałam w jego koszulkę.
- Ja ciebie też, księżniczko - odpowiedział całując mnie w czubek głowy. Siedzieliśmy w ciszy do momentu, kiedy usłyszeliśmy pukanie i do pokoju weszła moja mama:
- Hej, ja idę do pracy, o 12:00 Jerome podrzuci Nikole. Posiedzisz z nią? - powiedziała opierając się o klamkę.
- Jasne, wiesz, że ją kocham - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Super, dzięki - uśmiechnęła się i zniknęła za powłoką drewnianych drzwi.
- Chcesz wiedzieć, dlaczego robiłem to wszystko El? - Zapytał blondyn, kiedy jedliśmy śniadanie siedząc na kanapie w salonie.
- Jasne - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. 
- Tu nie chodzi o to, że ja jej nie lubię, ale o jej matkę - powiedział siadając do mnie przodem.
- Jak to? - Zapytałam i usiadłam w takiej samej pozycji co niebieskooki.
- Matka Eleanor, kiedyś przyjaźniła się z moją. Kiedyś rodzice się pokłócili tata zdradził mamę z jej przyjaciółką. Rozumiesz? To tak jakby ja zdradził cię teraz z Eleanor. Mama była załamana, nie mogła sobie z tym poradzić i w końcu popełniła samobójstwo. Wiesz co było najgorsze? - Pokiwałam przecząco głową. - Że widziałem własną matkę umierającą w kałuży krwi i nic nie mogłem z tym zrobić - chłopak zaczął płakać, więc przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam. Po paru minutach blondyn otrząsnął się, spojrzał na mnie załzawionymi oczami i delikatnie się uśmiechnął:
- Ubieraj się, gdzieś cię zabiorę - powiedział przeskakując przez oparcie kanapy i ruszył w stronę przedpokoju.
Przeszliśmy przez bramę cmentarza i w ciszy przemierzaliśmy alejki pomiędzy grobami. W końcu Niall zatrzymał się przy jednym z nich, usiadł na ławce i poklepał miejsce obok siebie. Zajęłam miejsce obok niego i oplotłam ramiona wokół niego:
- Przychodzę tu zawsze, kiedy mam jakiś problem - powiedział patrząc na nagrobek.
Spojrzałam w to samo miejsce co on i zobaczyłam, że obok czarno-białego zdjęcia pięknej, młodej kobiety widnieje napis "Crystal Horan, żyła 28 lat". To nie sprawiedliwe, że tak młode osoby, które mogą jeszcze wiele osiągnąć w życiu odchodzą na zawsze ze świata żywych i zostawiają rodziny, które do końca życia nie mogą pogodzić się z ich śmiercią:
- To moja wina - powiedział niespodziewanie Niall, a z jego oczu popłynęły łzy.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Przeze mnie mama umarła - odpowiedział wpatrując się w zdjęcie swojej rodzicielki.
- Niall to nie prawda, nie możesz tak myśleć - powiedziałam łapiąc go za dłoń.
- Ale to prawda, bo oni pokłócili się o mnie, gdyby nie ja ona nadal by żyła - odparł mocniej ściskając moją rękę.
- Nie myśl tak, to nie twoja wina. Byłeś małym dzieckiem, nic nie mogłeś zrobić w sprawach dorosłych. Jedyne osoby, które powinny mieć wyrzuty sumienia to twój ojciec i matka Eleanor - uśmiechnęłam się do niego głaszcząc kciukiem jego dłoń.
- Masz racje - pocałował mnie w skroń - chodź już, bo zaraz przyjedzie twój brat - dodał wstając i ciągnąc mnie za sobą.
Harry
    Siedzieliśmy z Hope w moim salonie oglądając jakiś głupi program w telewizji. Dziewczyna już prawie zasypiała na moim ramieniu, kiedy nagle zadzwonił jej telefon:
- Hallo? Tak mamo... Mami uspokój się... Mamusiu spokojnie już jadę - powiedziała, szybko się rozłączyła i pobiegła do przedpokoju.
- Kochanie, co się stało? - Zapytałem wbiegając za nią do pomieszczenia.
- Nie wiem, mama dzwoniła, była bardzo zdenerwowana i kazała mi wracać do domu - powiedziała zakładając kurtkę - zadzwonię, pa - cmoknęła mnie szybko w usta i wybiegła z domu.

środa, 9 marca 2016

5. "Żegnaj, księżniczko"


Cassie
    Kiedy zbliżałam się do domu Nialla zauważyłam jak chłopak kłuci się ze swoim ojcem. Blondyn ruszył w stronę bramy, ale mężczyzna zatrzymał go łapiąc na ramie torby, która wisiała na jego ramieniu. Niall krzyczał żywo gestykulując, a następnie wyrwał ojcu torbę z ręki, zarzucił ją z powrotem na ramie i wyszedł na ulicę:
- Kochanie, co się stało? - Zapytałam łapiąc go za rękę, kiedy przechodził obok mnie. Blondyn zatrzymał się i spojrzał na mnie pustym wzrokiem, po czym ruszył dalej:
- Niall do cholery, możesz mi odpowiedzieć? - krzyknęłam za nim ze łzami w oczach.
- Co mam ci powiedzieć? - Wrzasnął odwracając się. - No co? Że moje życie nie ma sensu? Że nie chce mi się żyć? 
- Nie mów tak, proszę - powiedziałam płacząc i położyłam dłonie na jego torsie.
- Tak jest prawda - odparł owijając ramiona wokół mojej tali - ty jesteś sensem mojego życia, ale skoro stwarzam ci same problemy to wolę odejść, żebyś chociaż ty była szczęśliwa.
- Ale bez ciebie nie będę - powiedziałam wtulając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Żegnaj, księżniczko - powiedział po chwili ciszy, pocałował mnie w głowę i odszedł. Wróciłam do domu, zdjęłam buty, usiadłam pod ścianą w przedpokoju i płakałam do puki nie wróciła moja matka. Od razu opowiedziałam wszystko kobiecie, a ona zrobiła mi herbatę i dokładnie mnie wysłuchała. Zadzwoniłam do Stylesa, bo potrzebowałam z kimś pogadać, a na El i Lou znowu nie mogłam liczyć. I tak piątkowy wieczór spędziłam na płakaniu w koszulkę Harryego. 
Harry
    Siedziałem na kanapie w salonie Cassie i przytulałem ją do siebie. Nie mogłem uwierzyć, że Niall się tak zachował:
- Cass, śpisz? - Zapytałem patrząc na blondynkę. Dziewczyna nie odpowiedziała, więc podniosłem ją, zaniosłem do pokoju i położyłem w łóżku. Zszedłem na dół założyłem buty i wszedłem do kuchni, żeby pożegnać się z panią Young:
- O, Harry, co z Cassie? - Zapytała kobieta trzymając kubek w ręku.
- Zasnęła, a ja przyszedłem się pożegnać.
- Dziękuje ci, że przyszedłeś - uśmiechnęła się kobieta.
- Nie ma za co, do widzenia - powiedziałem zarzucając na siebie kurtkę.
- Do widzenia, kochanie - odparła blondynka. 
    Chodziłem po parku szukając miejsca, w którym Niall przesiaduje po każdej kutni z ojcem. W nocy było trochę trudno je znaleźć niż w dzień. Po jakimś czasie jednak udało mi się je znaleźć. Odsłoniłem delikatnie gęstą kotarę gałęzi, wspiąłem się na pagórek i stanąłem obok huśtawki, na której siedział blondyn:
- Niall - powiedziałem zdając sobie sprawę z tego, że chłopak nie zauważył mojej obecności.
- Czego? - Zapytał nie podnosząc głowy i kolejny raz zaciągnął się dymem z papierosa.
- Cass jest załamana - powiedziałem nie odrywając od niego wzroku. Chłopak nie odpowiedział. Po chwili ciszy podniósł jednak głowę i spojrzał na mnie.
- To moja księżniczka i chce, żeby była szczęśliwa - powiedział po czym zgasił papierosa o pień drzewa.
- Właśnie, to twoja księżniczka i chcesz, żeby była szczęśliwa - powtórzyłem jego słowa - a ona przez ciebie ostatnie cztery godziny spędziła płacząc w moją koszulkę. Chłopie nie rozumiesz, że nie ważne co się stanie, ona jest szczęśliwa tylko z tobą - ostatnie zdanie wykrzyczałem z nadzieją, że dzięki temu coś do niego dotrze.
- Masz racje - powiedział o wstał z huśtawki.
- Gdzie idziesz? - Wrzasnąłem za nim. 
- Do Cassie - odkrzyknął nie odwracając się do mnie, przypomniał mi się dzisiejszy spacer z Cass. Oh, ależ oni są do siebie podobni. 
Louis
    Siedziałem w domu i zastanawiałem się co dzieje się z Cassie, ostatnio jest jakaś dziwna. Znika na przerwach, po zajęciach idzie od razu do domu, na lekcjach z kimś SMSuje i ogólnie nie ma dla nas czasu. Dzisiaj była wyjątkowo dziwna, zawsze uśmiechnięta, ostatnio nawet nadmiernie, po dzisiejszej przerwie obiadowej była jakaś smutna i przygaszona. Martwiłem się o nią, więc postanowiłam do nie zadzwonić. Odebrała za czwartym razem:
- Halo - usłyszałem jej zachrypnięty głos.
- Cześć, słońce, płakałaś? - Zapytałem zatroskany.
- Nie - odpowiedziała i rozłączyła się. Wiedziałem, że kłamie, przecież przyjaźnimy się już tyle lat. Nie lubię, kiedy jest smutna i płacze, kocham ją, jest dla mnie jak siostra.

poniedziałek, 7 marca 2016

4. "Co się stało, księżniczko?"

Cassie
    Szłyśmy z Eleanor do naszej klasy. Dziewczyna cały czas mówiła jakie mam szczęście, że nie muszę już co tydzień spotykać się z Niallem, a ja miałam wyrzuty sumienia, że nie powiedziałem jej o tym, że spotykam się z nim codziennie:
- Zapomniałam zeszytu z szafki. Idź sama, dogonię cię - powiedziałam i zawróciłam w stronę szatni. Już prawie byłam na miejscu, kiedy poczułam mocne szarpnięcie za ramie i jakaś duża ręka wciągnęła mnie do wąskiego korytarzyka. Zamknęłam oczy ze strachu, kiedy ktoś przyparł mnie do ściany i poczułam jego ciepły oddech na szyi:
- Bu - szepnął jakiś chłopak prosto do mojego ucha, kiedy usłyszałam jego głos i poczułam znajomy zapach perfum poczułam się bezpieczniej.
- Niall? - Zapytałam otwierając oczy, przede mną stał niebieskooki blondyn z pięknym uśmiechem na twarzy.
- A kogo się spodziewałaś? - Zaśmiał się chłopak.
- Nigdy więcej tak nie rób - powiedziałam uderzając delikatnie otwartą dłonią w jego klatkę piersiową.
- Dobrze, księżniczko - aw, jakie to urocze, jestem jego księżniczką - a teraz przepraszam, ale muszę to zrobić - chciałam zapytać o co chodzi, ale chłopak wpił się z w moje usta zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Całował idealnie, delikatnie, ale zdecydowanie, nie mogłam nic poradzić na to, że coraz bardzie mi na nim zależało. Tak, ja Cassie Young zaczęłam zakochiwać się w Niallu Horanie, tym samym chłopaku, który gnębił od dwóch lat moją najlepszą przyjaciółkę:
- Co tutaj się dzieję? - Usłyszałam męski głos. Oderwaliśmy się od siebie z Niallem i odwróciliśmy się w stronę chłopaka, którym okazał się być Harry:
- Harry, to nie tak jak myślisz, ja ci wszystko wytłumaczę - powiedziałam, a chłopak zaczął się śmiać, spojrzeliśmy na siebie z Niallem nie rozumieją jego reakcji.
- Co cię tak bawi głąbie? - Zapytał Niall delikatnie się ode mnie odsuwając.
- Wasze miny - wydukał Hazz ledwie wytrzymując ze śmiechu - myśleliście, że się cie domyślę, już dawno zakładaliśmy się z Hope i Liamem jak długo jeszcze wytrzymacie. Cieszymy się m, że jesteście razem - powiedział chłopak momentalnie poważniejąc.
- Nie jesteśmy - powiedziałam próbując ukryć żal w moim głosie.
- Ja myślę, że jesteśmy - powiedział Niall obejmując mnie w talii - oczywiście jeśli chcesz - dodał szybko.
- Jasne, że chcę - krzyknęłam rzucając mu się na szyję.
- Ja nie chcę wam psuć waszej romantycznej sceny, ale już dawno powinniśmy być na lekcjach - powiedział Harry.
- Kurwa, masz rację - powiedziałam patrząc na niego - widzimy się na obiedzie - cmoknęłam Nialla w usta i pobiegłam na lekcje.
- Nie przeklinaj - usłyszałam głos blondyna za sobą i uśmiechnęłam się pod nosem.
Niall ~ tydzień później
    Na obiedzie stanąłem w kolej za Cassie. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, ale nie było to zbyt szczere: 
- Co się stało, księżniczko? - Wyszeptałem do jej ucha schylając się po deser.
- Nic - odpowiedziała obdarowując mnie kolejnym sztucznym uśmiechem.
- Nie kłam, przecież widzę - powiedziałem płacąc kucharce za obiad. 
- Po prostu źle się czuje z tym, że nie powiedziałam o nas Eleanor i Louisowi.
- To im powiedz. W czym masz problem? - Zapytałem chichocząc.
- A taki, że oni cię nienawidzą, gdybyś nie był takim skurwielem dla El to teraz nie miała bym żadnego problemu - krzyczała dziewczyna.
- To może nie powinniśmy być razem skoro masz mnie za skurwiela - krzyknąłem, rzuciłem tacę na blat i odszedłem.
Cassie
   Po szkole poszłam z Harrym i Louisem na spacer. Było mi przykro, że na niego nawrzeszczałam i musiałam z kimś porozmawiać, a na Lou i Eleanor nie miałam co liczyć:
- Powinnaś go przeprosić, znam go, on nie jest zły, po prostu miał ciężkie życie - powiedział Harry.
- Wiem, ale co mam zrobić z El i Tommo? 
- Powiedzieć im, to twoi przyjaciele, zrozumieją - Uśmiechnął się do mnie Liam.
- Macie rację - powiedziałam ruszając w drugą stronę.
- Gdzie idziesz? - Wrzasnął Harry.
- Do Nialla - odkrzyknęłam nie odwracając się do nich.

niedziela, 6 marca 2016

3. "Niall, możemy porozmawiać?"


Eleanor
Wchodząc do szkoły mocniej wtuliłam się w Louisa, chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się pokrzepiająca. Bałam się konfrontacji z Niallem, ale wiedziałam, że muszę chodzić do szkoły. Cały czas miałam nadzieję, że uda mi się unikać Nialla, niestety pomyliłam się:
- O, Caldera miło cię widzieć. No proszę, dzisiaj masz obstawę - powiedział blondyn, gdy przekroczyliśmy z Louisem próg szkoły.
- Miałeś się od niej odwalić Horan - warknął Louis.
- Myślisz, że się ciebie boję Tomlinson? Założę się, że Cassie szybciej, by mnie walnęła niż ty - zaśmiał się Niall, a Louis wymierzył pierwszy cios prosto w jego twarz. Nim się obejrzałam chłopcy zaczęli wymieniać się uderzeniami.Po chwili Louis upadł na podłogę, podbiegłam do niego, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Niall spojrzał na niego z wyższością, zaśmiał się i ruszył w stronę swojej sali. Pomogłam Louisowi wstać z podłogi i dojść do gabinetu pielęgniarki. chłopak nie odniósł większych obrażeń, więc postanowił iść na lekcje.
Cassie
    Zebrałam swoje książki od razu po dzwonku kończącym lekcje angielskiego i ruszyłam w stronę wyjścia, kiedy usłyszałam głos nauczycielki:
- Young, Horan, pozwólcie na chwilę - powiedziała pani Long. Podeszliśmy z Niallem do biurka i stanęliśmy na przeciwko kobiety:
- Potrzebujemy sześciu osób z naszej szkoły do pomocy w przedszkolu. Cztery już są przedzielone, a a wy jako sportowi przedstawiciele naszej szkoły jesteście następni na liście- dodała nauczycielka zbierając rzeczy z biurka. 
- Ale dlaczego akurat my? - Zapytałam niezadowolona. 
- Dlatego, że ty jesteś główną cheerleaderką, a Niall kapitanem drużyny piłkarskiej.
- Ale - Zaczął Niall.
- Żadnych "ale" panie Horan - powiedziała szybko pani Long - przez miesiąc, w każdą środę, po lekcjach będziecie pomagać w przedszkolu po drugiej stronie ulicy. Dowidzenia - powiedziała kobieta, a ja i Niall pożegnaliśmy się z nią i wyszliśmy z klasy.
    Siedzieliśmy w przedszkolu, chociaż wszystkie dzieci poszły do domów my musieliśmy zostać do ostatniej godziny. Całkiem dobrze spędzało nam się czas, Niall w ogóle nie przypominał tego dupka ze szkoły. Lubiłam patrzeć jak bawi się z dziećmi, które o dziwo polubiły go bardziej niż mnie:
- Niall możemy porozmawiać? - Zapytałam nieśmiało, kiedy leżeliśmy na materacu w pustej sali.
- Cały czas rozmawiamy - zaśmiał się chłopak.
- No, ale tak poważnie - powiedziałam wzdychając.
- Dobra, ale o czym? - Zapytał chłopak podpierając się na łokciu, żeby na mnie spojrzeć.
- Naprawdę będziemy sąsiadami?
- Tak, mój ojciec wymyślił sobie, że kupi dom na przeciwko twojego, bo źle się w naszym mieszkaniu.
- Aha, a powiesz mi jeszcze, dlaczego tak nie lubisz Eleanor? - Zapytałam, chociaż bałam się reakcji Horana.
- To akurat nie twoja sprawa - odpowiedział spokojnie, podnosząc się z materaca i wyszedł z sali. Nie wiem dlaczego, ale kiedy opuścił pomieszczenie poczułam się źle z tym że go zraniłam. Chociaż nigdy nie przyznałabym się przed Eleanor i Louis to polubiłam Nialla, odkryłam jego lepszą stronę.
Niall
    Wyszedłem z sali i ruszyłem w stronę przedszkolnego placu zabaw. Usiadłem na huśtawce i odpaliłem papierosa. Byłem zdenerwowany, nie pytaniem Cassie , a tym, że chciałem jej wszystko powiedzieć, ale nie mogłem. Coś powstrzymywało mnie przed otwarciem się przed nią, nigdy nie byłem zbyt wylewny. Zamknąłem oczy i po raz kolejny się zaciągnąłem, siedziałem tak przez chwilę, kiedy usłyszałem skrzypnięcie drugiej huśtawki. Otworzyłem oczy i odwróciłem głowę, obok mnie siedział Cassie ze spuszczoną głową:
- Przepraszam - powiedziała i podniosła głowę, żeby na mnie spojrzeć.
- Ale za co? - Zapytałem nie do końca wiedząc o czym mówi.
- Za to pytanie. Masz rację, to nie moja sprawa - powiedziała przygryzając wargę.
- Nie, nie mam racji. Miałaś prawo zapytać, a ja obiecuję, że kiedyś wszystko ci wytłumaczę - nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale wiedziałem, że mogę jej zaufać. Przez te parę tygodni zbliżyliśmy się do siebie i naprawdę zaczęło mi na niej zależeć. Zauwarzyłem nie tylko, że jest piękna, ale także bardzo mądra i można z nią porozmawiać o wszystkim. Siedzieliśmy tam do końca naszej zmiany śmiejąc się i rozmawiając, a później zamiast wrócić do domu postanowiliśmy pójść na spacer.