piątek, 1 lipca 2016

13. "Jeszcze raz ją dotkniesz, a przyrzekam, że cię zatłukę"


Cassie
Święta minęły zadziwiająco szybko. W rym roku nasze grono zmniejszyło się, ponieważ nie było ojca. Mama dzwoniła do niego i zapraszała na wigilię, ale on stwierdzi, że woli spędzić święta z nową rodzinką. Drugiego dnia świąt Horan i Styles wymyślili grupowy wypad na kręgle i wiedziałam, że obaj mają w tym swój cel. Niall chciał odciągnąć moje myśli od mojego, pożal się boże, ojczulka, a Harry chciał w te święta zobaczyć na twarzy Hope chociaż jeden szczery uśmiech, który rzadko tam gościł od śmierci jej ojca. Z tego samego powodu, chociaż Hope długo nie dała się przekonać, postanowiliśmy wybrać się na imprezę do Perrie i Mike'a. Właśnie stałam przed lustrem i poprawiałam mój wygląd, kiedy usłyszałam glos Niall:
- Wyglądasz pięknie – powiedział, po czym stanął za mną i owinął ramiona wokół mojej talii – idziemy? – Zapytał, na co delikatnie kiwnęłam głową ruszyliśmy na dół.
- A co jeśli będzie tam Zayn? – Powiedziałam nagle.
- To go zabije jak tylko na ciebie spojrzy – odparł, po czym cmoknął mnie w skroń i wyszliśmy z domu.
Impreza nie była jakaś super duża, ale do najmniejszych też nie należała, dlatego po niecałych trzech godzinach wszyscy byli mocno wstawieni, a niektórzy ledwo trzymali się na nogach. Nialla zgubiłam już po niecałej godzinie, więc zostało mi pilnowanie Louisa i Liama, żeby za bardzo się nie najebali, szczególnie Payne, który czasami zapominał o braku jednej nerki. O nadejściu nowego roku wszyscy zorientowali się dopiero za piętnaście pierwsza, chociaż nie wiem jak to możliwe, że nikt nie usłyszał fajerwerków. Muzyka była głośna, ale bez przesady. Chwilę po pierwszej poczułam, że naprawdę muszę iść do toalety. Gwałtownie poderwałam się z kanapy i szybko ruszyłam w stronę schodów, co nie było najlepszym pomysłem, bo po chwili poczułam jak kręci mi się w głowie i wszystko robi się ciemne. Usiadłam na pierwszym schodku i po chwili powoli się z niego podniosłam. Kiedy upewniłam się, że wszystko w pożarku i nie spadnę ze schodów szybko wbiegłam na górę i weszłam do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeb fizjologiczne, po czym podeszłam do umywalki i umyłam ręce. Nagle poczułam kolejne zawroty głowy, dlatego oparłam się o zlew i zamknęłam na chwilę oczy. W pewnym momencie poczułam męskie dłonie na moich biodrach. Na początku byłam pewna, że to Niall, ale kiedy otworzyłam oczy, a w lustrze napotkałam wzrok Zayna, zamarłam:
- Witaj, kochanie – szepnął do mojego ucha delikatnie przygryzając jego płatek – stęskniłaś się za mną? – Zaśmiał się.
- Puść mnie – powiedziałam spokojnie, chociaż mój głos przypominał bardziej pisk zmieszany z szeptem.
- Wiew, że tak naprawdę chcesz, żebym cię pieprzył – mruknął, po czym odwrócił mnie przodem do siebie i gwałtownie przyparł mnie do ściany zachłannie całując moją szyję i dekolt, przez co z całej siły uderzyłam w nią głową. W tej sytuacji widziałam tylko jeden ratunek, dlatego po chwili zaczęłam piszczeć i krzyczeć najgłośniej jak umiałam, chociaż nie byłam pewna, czy ktoś w tym domu jest na tyle kontaktujący, żeby mi pomóc.
Niall
Doprowadziłem ledwo przytomnego Mike'a do jego pokoju, po czym położyłem go na łóżko, przykryłem kocem i wyszedłem na korytarz. Miałem zamiar zejść na dół, żeby ogarnąć, czy ktoś z moich przyjaciół nie śpi przypadkiem na podłodze w salonie bądź kuchni. Nagle usłyszałem przerażający krzyk. Bardzo dobrze znałem ten głos, dlatego porzuciłem moje wcześniejsze zamiary i biegiem rzuciłem się w kierunku tego dźwięku. W końcu stanąłem w progu łazienki i zobaczyłem zapłakaną Cassie i Zayna, który błądził rękami po jej ciele i zachłannie całował jej szyję, żeby po chwili wpić się w jej usta. Nie wytrzymałem, odciągnąłem go od blondynki i przyparłem do ściany wymierzając kilka ciosów prosto w jego twarz:
- Jeszcze raz ją dotkniesz, a przyrzekam, że cię zatłukę – wycedziłem przez zęby, po czym kopnąłem go kolanem w krocze, a on ześlizgnął się po ścianie. Podszedłem szybko do zielonookiej i wyprowadziłem ją na korytarz. Dziewczyna wtuliła się we mnie i wybuchnęła płaczem:
- Nie płacz – szepnąłem gładząc jej włosy – chcesz wrócić do domu? – Zapytałem po chwili.
- Niall, wszyscy są piani. Jak masz zamiar wrócić teraz do domu? – Wyszlochała patrząc na mnie.
- Dobra – westchnąłem przeczesując włosy palcami – podobno Perrie siedzi u siebie. Chcesz do niej iść? – Spytałem, na co blondynka delikatnie pokiwała głową. Stanęliśmy pod pokojem blondynki i delikatnie zapukałem do drzwi, w których po chwili stanęła Perrie:
- Co się stało? – Zapytała niebieskooka wciągając roztrzęsioną Cassie do środka, a ja wszedłem za nimi zamykając drzwi.
- Nie chcę o tym rozmawiać – odparła dziewczyna, siadając na łóżku – mogę z tobą posiedzieć? – Spytała.
- Oczywiście – uśmiechnęła się – obje możecie zostać – dodała patrząc na mnie.
- To ja przyniosę coś do picia i do jedzeni i zaraz wracam – powiedziałem – i nie płacz już, księżniczko – szepnąłem, głaszcząc swoją dziewczynę po policzku.
Cassie
Nie odezwałyśmy się z Perrie ani słowem. Po prostu przytuliłam się do niej i próbowałam unormować swój oddech, ale co chwilę zalewała mnie wala płaczu. Po kilku minutach, które wydawały się być wiecznością usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam delikatnie głowę i zobaczyłam Niall obładowanego paczkami żelków i chipsów oraz butelkami gazowanych napoi. Na widok jego błękitnych oczu wszystkie złe emocje ze mnie wyparowały:
- Zabrałam Mike’owi x-boxa. Chcecie zagrać? – Zapytał Perrie opierając się zagłówek łóżka.
- Jasne – uśmiechnął się blondyn siadając tak samo jak niebieskooka, a ona wyciągnęła spod łóżka dwa pady i podała jeden chłopakowi.
- Ale ja nie umiem – jęknęłam siadając pomiędzy nimi.
- Chodź, pokaże ci – westchnął Horan sadzając mnie pomiędzy swoimi nogami i wepchnął mi w ręce kontroler kładąc swoje dłonie na moich. Edwards włączyła telewizor oraz konsolę i po chwili na ekranie zobaczyliśmy menu Fify. Siedzieliśmy we troje na łóżku Perrie grając w różne gry i śmiejąc się, chociaż sami do końca nie wiedzieliśmy z czego, a po jakimś czasie dostałam własnego pada. Po kilku godzinach, pomimo cukru dostarczonego z gazowanych napoi i żelków, poczułam jak moje oczy się zamykają. Oparłam się o tors Nialla i odpłynęłam.

piątek, 24 czerwca 2016

12. "On mnie molestował"



Cassie
Wpadłam do szkoły równo z dzwonkiem rozpoczynającym lekcje. Wrzuciłam kurtkę do szafki i najszybciej jak mogłam pobiegłam do klasy. Chwyciłam za klamkę dokładnie w tym samym momencie, w którym pani Nelson zamknęła drzwi. Weszłam do środka, przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam obok Eleanor. Po chwili do sali wpadł czarno włosy chłopak:
- Przepraszam, szukam klasy 3c – powiedział patrząc na kartkę, którą trzymał w ręce.
- Niestety to jest 2a – odparła nauczycielki.
- Są w sali 48 – odezwałam się.
- Dzięki – mrugnął do mnie i wyszedł z klasy.
Niall
Siedziałem samotnie w ławce i próbowałem udawać, że interesują mnie funkcje, które tłumaczyła nam pani Howard. W pewnym momencie drzwi do sali otworzyły się i w wejściu stanął czarnowłosy chłopak:
- Dzień dobry – powiedział podchodząc do biurka nauczycielki.
- Ty jesteś Zayn? – Zapytała kobieta, uśmiechając się od niego. Czasami nie rozumiałem skąd w niej tyle szczęścia:
- Tak, to ja – odparł chłopak.
- Uwaga, to jest Zayn Malik. Od dzisiaj będzie z wami chodził do klasy – zwróciła się do klasy – Zayn usiądź i wyciągnij książki – powiedziała do mulata. Chłopak rozejrzał się po klasie, po czym ruszył w moją stronę. Zajął miejsce obok mnie i rzucił zeszyt na ławkę:
- Zayn – wyciągnął do mnie rękę.
- Niall – odparłem ściskając jego dłoń.
- Wiesz żałowałem odejścia ze starej szkoły, ale przez przypadek trafiłem do 2a i zobaczyłem tam zajebistą dziewczynę – powiedział nagle, co trochę mnie zdziwiło.
- Jak wyglądała? – Zapytałem zainteresowany.
- Drobna, zielonooka blondynka – odparł.
- Czwarta ławka po środku? – Zdziwiłem się.
- Tak, skąd wiesz? – Powiedział patrząc na mnie.
- Tak się składa, że to moja dziewczyna – zaśmiałem się.
- To gratuluję wyboru – uśmiechnął się – fantastyczna dziewczyna – dodał, po czym otworzył zeszyt i zaczął coś pisać.
- Tak, czasami myślę, że za dobra dla mnie – powiedziałem cicho.
- Mówiłeś coś? – Zapytał.
- Nie, nic – odparłem szybko.
Cassie
Wyszłyśmy z Eleanor z klasy i ruszyłyśmy do szatni. Otworzyłam moją szafkę i wrzuciłam do niej książki. Nagle poczułam ramiona obejmujące mnie w talii i usta na moim policzku:
- Co tam, księżniczko? – Zapytał Niall, kładąc głowę na moim ramieniu.
- Dostałam piątkę z chemii – odparłam odwracając się do niego przodem.
- A to nowość – zaśmiał się. Po chwili podeszła do nas reszta naszych przyjaciół, razem z czarnowłosym chłopakiem, który przyszedł na naszą lekcje.
- Drogie panie, to jest Zayn Malik, od dzisiaj uczęszcza do 3c – powiedział Louis.
- Cześć – powiedział Zayn.
- Hej – powiedziałyśmy razem z przyjaciółką.
- Dobra, chodźcie na lunch – wtrącił Harry. Wszyscy ruszyliśmy w stronę stołówki, ale w pewnym momencie poczułam jak ktoś szarpie mnie za rękę. Zamknęłam oczy i poczułam jak ktoś przygniata mnie do ściany. Powoli uchyliłam powieki i zobaczyłam przed sobą Malika. Chłopak położył jedna dłoń na moim biodrze, a drugą sunął w górę i w dół po moim udzie:
- Jesteś naprawdę gorąca – mruknął do mojego ucha.
- Puść mnie – wyszeptałam.
- Najchętniej wziąłbym cię tu i teraz – powiedział, ignorując moje słowa.
- Bo będę krzyczeć – powiedziałam stanowczo, chociaż mój głos zaczął drżeć.
- Cass – usłyszałam stłumiony krzyk Nialla.
- Tym razem ci się upiekło – powiedział mulat – ale jeżeli piśniesz komuś chociaż słowo o tym co się zdarzyło to zniszczę ciebie i twoich bliskich. Zrozumiałaś? – dodał, na co tylko pokiwałam głową, a on odsunął się ode mnie. Po chwili koło nas pojawił się Horan i spojrzał na mnie zmartwiony:
- Coś się stał? – Zapytał.
- Nic, zrobiło mi się trochę słabo, ale już jest lepiej – skłamałam.
- Chodź musisz coś zjeść – powiedział niebieskooki, obejmują mnie ramieniem i całą trójką ruszyliśmy na stołówkę.
Niall
Trzy tygodnie później
Wszedłem do kuchni i od razu poczułem ohydny zapach śmieci. Zarzuciłem bluzę, założyłem buty, chwyciłem worek i wyszedłem z domu. Idąc przez podwórko zerknąłem na dom Cassie. Kiedy mój wzrok spoczął na jej oknie zobaczyłem moją blondynkę stojącą na parapecie. Rzuciłem worek na ziemie i biegiem ruszyłem do domu naprzeciwko. Całe szczęście drzwi były otwarte i po chwili byłem już na górze:
- Cass, co ty robisz? – Zapytałem wpadając do jej pokoju.
- Nie podchodzi do mnie – wrzasnęła – zostaw mnie, ja nie chcę już żyć – załkała, mocniej zaciskając dłoń na klamce okna.
- Kochanie, proszę cię, spójrz na mnie – powiedziałem, na co dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę – zejdź, porozmawiamy, wszystko będzie dobrze – powiedziałem wyciągając do niej rękę i powoli się do niej zbliżając. Dziewczyna popatrzyła niepewnie na moją dłoń, po czym delikatnie ją chwyciła. Przyciągnąłem ją do siebie mocno przytulając, a drugą ręką zamknąłem okno. Usiadłem na łóżku i posadziłem blondynkę na moich kolanach. Zielonooka wtuliła się we mnie i wybuchnęła płaczem:
- Nie płacz, księżniczko – wyszeptałem do jej ucha – powiesz mi, dlaczego chciałaś to zrobić? – Zapytałem głaszcząc ją po włosach.
- To Zayn – odparła cicho.
- Czy on coś ci zrobił? – Spytałem zmartwiony.
- On mnie molestował – powiedziała łamliwym głosem – a wczoraj – jej głos zadrżał – chciał mnie zgwałcić – ponownie wybuchnęła płaczem.
- Shhh, spokojnie, będzie dobrze. On już nigdy cię nie dotknie, nie dopuszczę do tego – powiedziałem całując ją w czoło.
Po około dwóch godzinach blondynka zasnęła na moich kolanach. Delikatnie położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Ruszyłem po schodachł i nagle usłyszałem jak drzwi gwałtownie się otwierają:
- Cassie? – Usłyszałem krzyk Jerome'a.
- Cicho, śpi – powiedziałem schodząc na dół – co tutaj robisz? – Zapytałem.
- Sąsiadka dzwoniła do mnie, że Cassie stoi na parapecie – wyjaśnił zdejmując kurtkę.
- Spokojnie, wszystko jest dobrze – uśmiechnąłem się – chodź, napijemy się herbaty – powiedziałem i ruszyłem do kuchni. Wstawiłem wodę na herbatę i usiadłem przy wyspie kuchennej, naprzeciwko brata mojej dziewczyny:
- Dziękuję, że tak szybko zareagowałeś – zaczął chłopak.
- Nie musisz dziękować. To moja księżniczka, musiałem ją ratować – powiedziałem – nawet sobie nie wyobrażasz co czułem, kiedy zobaczyłem ją w tym oknie – pociągnąłem za końcówki moich włosów – chyba dopiero teraz zaczyna do mnie docierać co mogło się stać – dodałem.
- Ale się nie stało – wtrącił blondyn i w tym samym momencie usłyszałem gwizd czajnika. Zalałem wrzątkiem dwie herbaty i postawiłem je na wyspie kuchennej, ponownie zajmując swoje miejsce. Dopiero trzymając w dłoni kubek zdałem sobie sprawę jak bardzo trzęsą mi się ręce:
- Dobra muszę już iść – powiedziałem, gdy wypiłem herbatę – ale powiedz Cass, że jeszcze dzisiaj przyjdę – dodałem, po czym wyszedłem z domu.
Cassie
Delikatnie otworzyłam oczy, podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pokoju. Powoli zaczęłam sobie przypominać co stało się zanim zasnęłam. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Przemyłam twarz chłodną wodą i zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam mojego brata siedzącego na kanapie:
- Cześć, Jerome – powiedziałam siadając obok niego.
- Hej, mała – uśmiechnął się do mnie – co się stało? – zapytał zmartwiony, obejmując mnie ramieniem.
- Nie chce o tym rozmawiać – westchnęłam – chce zapomnieć – dodałam kładąc głowę na jego ramieniu. Po kilku minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi:
- Otworzę – powiedział mój brat, po czym ruszył do przedpokoju – Cassie to chyba do ciebie – odwróciłam się w jego stronę i obok niego zobaczyłam pobitego Nialla, który ledwo trzymał się na nogach.
- Niall, co się stało? – zapytałam podchodząc do niego i razem z Jerome'em pomogliśmy mu usiąść na kanapie.
- Poszedłem pogadać z Zaynem i trochę mnie poniosło – wyjaśnił.
- Trochę, a patrzyłeś w lustro? – Krzyknąłem.
- To może ja pójdę po apteczkę – powiedział Jerome i zniknął za drzwiami.
- Po co tam w ogóle polazłeś? – Zapytałam siadając obok niego.
- Żeby mu wyjaśnić, że ma trzymać łapy z dala od mojej dziewczyny – odparł.
- Jesteś słodki – pogłaskałam go po policzku – ale nie musiałeś się znowu bić – dodałam.
- O ciebie było warto – uśmiechnął się.

środa, 4 maja 2016

11. "Niall, to nie była twoja wina"

Harry
Siedziałem na szpitalnym krześle i ze łzami w oczach patrzyłem jak moja księżniczka żegna się ojcem. Blondynka trzymała głowę na ramieniu mężczyzny i kurczowo trzymała jeg dłoń. Zerknąłem na matkę niebieskookiej, która siedziała załamana na fotelu pod oknem. Nie mogłem uwierzyć, że mężczyzna, z którym jeszcze miesiąc temu jadłem obiad i grałem w Fifę umiera na moich oczach:
- Niestety musimy już odłączyć aparaturę - powiedział lekarz wchdzą do pomieszczenia.
- Nie, proszę nie - zaskamlała Hope prostując się na krześke.
- Doktorze, możemy porozmawiać? - Zapytałem podnosząc się z miejsca.
- Oczywiście - odparł otwierając drzwi. Wyszedłem za nim na korytarz i stanąłem naprzeciwko niego. Spojrzałem przez szybę na blondynkę i jej matkę, która zajęła moje miejsce i przytulała do siebie córkę głaszcząc ją po głowie. Na ten widok ścisnęło mi serce, a łzy coraz mocniej cisnęły mi się do oczu:
- Naprawdę nic nie da się zrobić? Przecież je serce jeszcze bije - powiedziałem drżącym głosem.
- Harry, jego muzg umarł, a serce pracuj tylko dzięki aparaturze. To koniec - powiedział spokojnie, ale stanowczo. 
- Dobrze - westchnąłem, a po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Weszliśmy do sali, mama Hope z powrotem siedziała na fotelu i chowała twarz dłoniach, a dziewczyna nadal ściskała dłoń swojego ojca. Podszedłem do blondynki i pocałowałem czubek jej głowy: 
- Daj mu odejść - wyszeptałem w jej włosy.
- Żegnaj, tato - szepnęła po chwili wstając z krzesła i puściła jeg dłoń. Przyciągnąłem ją do siebie, a ona wtuliła się w mój tors i cicho płakała w moją koszulkę. Lekarz odłączył mężczyznę od aparatury i po chwili usłyszeliśmy charakterystyczne piszczenie na co blondynka mocniej zacisnęła pięści na mojej bluzce.
Nadal miałem w głowie obraz tamtego dnia i każdej nocy śniła mi się zapłana blondynka trzymająca dłoń swojeg ojca. Stanąłem na werandzie Reedów i zapukałem do drzwi, a po chwili przede mną pojawiła sie Alice, młodsza siostra Hope:
- Cześć, młoda, jesteście gotowe? - Zapytałem widząc, że dziewczynka jest już w swojej czarnej sukience.
- Mamusia pojechała wcześniej, a Hope zamknęła się w pokoju i nie chce mi otworzyć - odparła blondyneczka.
- A długo tam siedzi? - Zapytałem biorąc dxiewczynkę na ręce i wszedłem do domu.
- Obejrzałam dwie bajki - odparła pokazując trzy palce.
- To jest dwa - zaśmiałem się zginając jeden z jej paluszków - to idź obejrzyj jeszcze hedną bajkę, a ja pójdę z nią porozmawiać - powiedziałem stawiając ją na podłodze. Dziewczynka pokiwała głową i pobiegła do salonu, a ja wdrapałem się na górę i stanąłem pod drzwiami mojej dziewczyny:
- Hope, to ja, Harry - powiedziałem pukając do drzwi, ale nie uzyskałem odpowiedzi - słońce, wiem, że tam jesteś, proszę otwórz - znowu nic - nie odejdę do puki mi nie otworzysz - dodałem i po chwili drzwi się uchyliły, a przede mną stanęła zapłakana blondynka. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem:
- Nie chce tam iść - załkała moją koszulkę.
- Czego, kochanie? - Zapytałem głaszcząc jej włosy.
- Litości - odparła patrząc w moje oczy - boje się tych współczujących spojrzeń i tych łzawych gadek "tak mi przykro z powodu twojego taty", bo mi, kurwa, nie jest przykro - wyjaśniła.
- Będę tam z tobą - szepnąłem kładąc dłonie na jej policzkach na co dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła - teraz idź się ubrać, a ja pójdę pooglądać bajki z twoją siostrą - powiedziałem na co dziewczyna cicho się zaśmiała, pokiwała delikatnie głową i ruszyła w stronę szafy. Zamknąłem drzwi do jej pokoju, zszedłem do salonu i usiadłem kapie obok Alice. Dziewczynka wdrapała się na moje kolana, położyła główkę na moim ramieniu i dalej wpatrywała siębw telewizor.
Cassie
Przebiegłam na drugą stronę ulicy i wpadałam zziajana do domu Nialla, który, jak zwykle, był otwarty. Pierwsze miejsce, które sprawdziłam to kuchnia i właśnie ona okazała się strzałem w dziesiątkę. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam blondyna jedzącego kanapki przy wyspie kuchennej:
- Co ty robisz? - Zapytałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Jem? - Powiedział z pełnymi ustami.
- Mieliśmy iść na pogrzeb ojca Hope - odparłam siadając na przeciwko niego.
- Nigdzie nie idę - mruknął pod nosem.
- Przestań, ktoś musi ją wspierać - westchnęłam.
- Powiedziałem, że nigdzie nie idę - krzyknął podywając się z krzesła i ruszył do salonu.
- Dlaczego? - Zapytałam idąc za nim.
- Bo niewidzę pogrzebów - wrzasnął gwałtownie odwracając się w moją stronę - nie rozumiesz, że widok trumny, karawanu i tłumu ludzi ubranych na czarno przypomina mi o wszystkim co stało się dziesięć lat temu. Ty nie musiałaś patrzeć na śmierć swojej matki - powiedział, a na końcu jego głos zadrżał. Podedzłam do niego i mocno go przytuliłam. Chłopak owinął ramiona wokół mojej talii, wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i zaczął płakać:
- Nie wiesz jak to jest, kiedy w wieku ośmiu lat trzymasz w swoic małuch rączkach dłoń mamy, która z minuty naminutę staje się coraz słabsza, a ty nie możesz z tym nic zrobić. Nie wiesz jak to jest ciąć się od dwunastego roku życia, bo w twojej głowie cały czas siedzi myśl, że ona nie żyje przez ciebie, a ojciec ma w dupie to co czujesz i woli zajmować się swoimi dziwkami - powiedział zaciskając pięści na im swetrze.
- Niall, to nie była twoja wina - szepnęłam głaszcząc go po głowie.
- Możemy zostać w domu? - Zapytał podnosząc głowę i spojrzał na mnie przekrwionymi od płaczu oczami.
- Oczywiście - delikatnie się uśmiechnęłam głaszcząc go po policzku. Nie lubiłam oglądać go takiej rozsypce i chociaż żadko okazywał takie emocje to za każdym razem moje serce łamało się na miliony kawałków.
----------------
Hej, 
wróciłam do mojego dziecka (czyt. Wróciła wena na "Destiny").
Mam nadzieję, że pomysły szybko mnie nie opuszczą.

wtorek, 15 marca 2016

10. "Jesteś moją siostrą"


Niall
Otworzyłem drzwi od domu Cassie i puściłem ją przodem. Dziewczyna od razu udała się do swojego pokoju, a ja poszedłem do kuchni zrobić herbatę. Wszedłem do pomieszczenia wstawiłem wodę, chwyciłem z szafki dwa kubiki i wrzuciłem do nich po torebce herbaty. Kiedy czajnik zaczął wydawać charakterystyczny pisk zakręciłem gaz, wlałem wrzącą ciecz do szklanek i zaniosłem na górę. Otworzyłem łokciem drzwi, postawiłem naczynia na szafce obok okna i usiadłem na parapecie obok Cass:
- Księżniczko, powiesz mi teraz, dlaczego to zrobiłaś? - Zapytałem uśmiechając się smutno.
- Po prostu miałam za dużo problemów - odpowiedziała gładząc moje przedramię.
- Jakich? Proszę, powiedz mi - odwróciłem się przodem do niej.
- Sprawa z Louisem, kłótnia El z matką, wypadek ojca Hope i jeszcze - zatrzymała się, kiedy jej głos zaczął się załamywać, a ja tylko cierpliwie czekałem - ojciec oznajmił, że się wyprowadza i rozwodzi z mamą - rozpłakała się. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, czekałem, aż dziewczyna przestanie płakać:
- Boję się, Niall - powiedziała, kiedy trochę się uspokoiła.
- Czego, słońce? - Zapytałem troskliwie gładząc jej włosy.
- Że zostawisz mnie tak jak ojciec matkę - powiedziała cicho szlochając.
- Nigdy tego nie zrobię - powiedziałem pewnie.
- Obiecujesz? - Zapytała patrząc na mnie załzawionymi oczami.
- Obiecuje - odpowiedziałem z uśmiechem i pocałowałem ją w skroń. Zaczęliśmy pić nasze herbaty i Cassie trochę się rozweseliła. Kiedy jej kubek był już pusty spojrzała na niego i zaczęła się nim bawić:
- Wiesz moja babcia bardzo kochała mojego dziadka - zaczęła, a ja nie do końca rozumiałem do czego zmierza - kiedy zmarł załamała się. Te kubki miały być prezentem, niestety nie zdążyła ich zobaczyć - westchnęła.
- Dlaczego? - Zapytałem zaciekawiony.
- Zmarła tydzień po pogrzebie dziadka - uśmiechnęła się smutno - chodź - dała podnosząc się z miejsca.
- Gdzie? - Zdziwiłem się jej nagłą zmianą nastroju.
- Zobaczysz - rzuciła szybko i wyszła z pomieszczenia. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy wzdłuż ulicy, nie byłem do końca pewien gdzie idziemy, ale domyślałem się, bo chodziłem tędy bardzo często. Nie myliłem się, po jakimś czasie przeszliśmy przez bramę cmentarz i zaczęliśmy krążyć wąskimi alejkami. Po chwili zatrzymaliśmy się przed wielkim podwójnym grobem i usiedliśmy na ławce. "Melody i Jack Harris". Domyśliłem się, że to jej dziadkowie:
- Już będąc małą dziewczynką marzyłam o takiej samej miłości jaką oni się darzyli - zaczęła Cassie - dlatego, kiedy wynikła ta cała z Louisem poprostu bałam się, że będę musiała wybierać pomiędzy tobą i najlepszym przyjacielem - dodała.
- Teraz już nic takiego się nie stanie - powiedziałem obejmując ją ramieniem.
- Mam nadzieję - westchnęła i położyła głowę na moim ramieniu. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale w końcu postanowiliśmy wracać. Odprowadziłem Cass pod drzwi, pożegnałem się z nią i ruszyłem w stronę domu:
- Niall, poczekaj - usłyszałem, kiedy miałem zamiar przejść przez ulicę. Odwróciłem się i zobaczyłem mamę Cassie:
-Coś się stało? - Zapytałem podchodząc do niej.
- Trzymaj - powiedziała wyciągając do mnie dłoń, w której trzymała pęk kluczy.
- Co to? - Zapytałem biorąc od niej przedmiot.
- Klucze do naszego domu, żebyś następnym razem nie musiał wyważać nam drzwi - zaśmiała się. Podziękowałem jej, grzecznie się pożegnałem i wróciłem do domu.
Cassie
Szliśmy z Louisem do Eleanor, bo umówiliśmy się z nią i Niallem, który był u niej razem ze swoim ojcem, na łyżwy. Kiedy już byliśmy prawie na miejscu zobaczyliśmy El wybiegającą z domu i Nialla biegnącego za nią. Chłopak dogonił ją i mocno przytulił:
- Co się stało? - Zapytałam, kiedy podszedł do nas wujek Mark, ojciec Eleanor.
- Dowiedziała się, że nie jestem jej ojcem - odparł smutno mężczyzna.
- Jak to? - Powiedział Lou.
- Jest córką Justina - odpowiedział.
- Justina Horana? Ojca Nialla? - Zapytałam i poczułam jak robi mi się słabo.
- Tak - szepnął. Spojrzałam w stronę Nialla i Eleanor, teraz blondyn tłumaczył coś dziewczynie trzymając ją za nadgarstki, a na próbowała wyrwać się z jego uścisku. W końcu udało jej się oswobodzić i pobiegła wzdłuż ulicy.
Niall
Doszedłem do starego domu Eleanor i skręciłem w piaszczystą drużkę koło niego, tak jak tłumaczyła mi Cass. Przeskoczyłem przez płot oddzielający ogród od reszty świata i zobaczyłem El siedzącą na drewnianej ławko-huśtawce. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej:
- Po co przyszedłeś? - Wychlipała patrząc przed siebie.
- Jesteś moją siostrą. Fazę dokuczania sobie mamy tak jakby za sobą - powiedziałem na co brunetka zachichotała - więc teraz muszę się o ciebie troszczyć.
- Czyli najpierw sam mnie gnębiłeś, a teraz przywalisz każdemu, kto zrobi to samo? - Zaśmiał się przez łzy.
- Jak prawdziwy starszy brat - uśmiechnąłem się do niej.
- Jak myślisz mamy jeszcze jakieś rodzeństwo? - Zapytała opierając głowę o moje ramie.
- Nie zdziwił bym się - odparłem przyciągając ją bliżej siebie. Szczerze, kiedyś po takiej wiadomości zrobił bym w domu awanturę i na jakiś czas wyprowadził się z domu, albo pochlastał sobie rękę, ale teraz ciszę cieszę się, bo polubiłem El. Żałuję tylko tego co robiłem jej kiedyś. Tak naprawdę nie wiem dlaczego tak się zachowywałem, przecież ona nie jest niczemu winna. Tak samo jak ja jest ofiarą w tej sytuacji.

poniedziałek, 14 marca 2016

9. "Ciesz się, że masz takich przyjaciół"


Niall
    Po całej kuchni walały się się puste opakowania po lekach przeciw bólowych i kawałki rozbitego szkła. Casie leżała zapłakana na podłodze, a z jej lewego nadgarstka sączyła się krew. Uklęknąłem koło niej, podniosłem z podłogi i mocno przytuliłem.
- Niall - wymamrotała otwierając oczy.
- Już jestem, księżniczko - powiedziałem głaszcząc jej włosy - Louis zadzwoń na pogotowie, Eleanor podaj mi miskę, ścierkę i szklankę wody z solą - krzyknąłem do nich. Kiedy dziewczyna podała mi rzeczy postawiłem miskę na podłodze, zawiązałem ścierkę na nadgarstku blondynki i kazałem jej wypić wodę:
- A po co w tej wodzie sól? - Zapytała zdenerwowana brunetka siadając obok nas na podłodze.
- Wywołuje wymioty - odpowiedziałem pomagając blondynce utrzymać szklankę.
- Skąd to wiesz? - Powiedziała zdziwiona.
- Przeszedłem w swoim życiu nie jedną próbę samobójczą - uśmiechnąłem się smutno i w tym samym momencie pod dom podjechała karetka.
    Chodziłem po szpitalnym korytarzu w tą i z powrotem, z nerwów nie mogłem usiedzieć w jednym miejscu:
- Niall, usiądź w końcu - powiedział Harry.
- Nie mogę, denerwuje się - odparłem szybko.
- My też, ale siedzimy - dodał spokojnie Louis.
- Ty tego nie rozumiesz - krzyknąłem - moja matka popełniła samobójstwo, kiedy miałem siedem lat, widziałem jak umiera, nie przeżyję tego drugi raz - dodałem ciszej, a w moich oczach stanęły łzy. Eleanor podeszła do mnie i przytuliła mnie, przez chwilę stałem zdezorientowany, ale w końcu odwzajemniłem jej gest.
- Przepraszam - wyszlochała w moją koszulkę.
- Za co? - Zapytałem odsuwając ją od siebie i patrząc w jej oczy.
- Czuję się winna, bo to przez moją matkę twoja się zabiła - powiedziała jeszcze głośniej płacząc.
- El, to nie twoja wina - powiedziałem ponownie przyciągając ją od siebie - jedyne osoby, które powinny czuć się winne to mój ojciec i twoja matka - dodałem głaszcząc jej włosy i nagle usłyszałem dźwięk aparatu w telefonie. Odsunęliśmy się z Eleanor od siebie i spojrzeliśmy na Harry'ego, który robił nam zdjęcie:
- Co ty robisz? - Zaśmiałem się.
- Robię zdjęcie dla Cassie. Nie wierzyliśmy, że kiedyś zobaczymy takie zjawisko, Niall Horan przytula Eleanor Calder - powiedział udając, że wyciera łzy wzruszenia. 
- Jesteś głupi - prychnąłem i usłyszałem jak drzwi od sali Cassie się otwierają, a następnie wychodzi z niej lekarz - i co doktorze, jak ona się czuje? - Zapytałem podchodząc do mężczyzny.
- Jej stan jest stabilny i po jutrze powinna wyjść do domu - odpowiedział z uśmiechem.
- Dziękuje - odparłem odwzajemniając jego gest. Lekarz poklepał mnie po ramieniu i ruszył w stronę innej sali, ale zatrzymałem go:
- Chwilę - krzyknąłem, a mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie - możemy do niej wejść? - Zapytałem.
- Oczywiście - uśmiechnął się i odszedł. Weszliśmy do sali Cassie, a dziewczyna podniosła delikatnie głowę i spojrzała na nas:
- Cassie, Cassie, patrz - krzyknął Harry przepychając się pomiędzy nami i podał dziewczynie telefon.
- Nie wierzę - zapiszczała blondynka - nie myślałam, że dożyję tego dnia - powiedziała udając wzruszenie w ten sam sposób co Hazz na korytarzu.
- Ja też chciał bym przeprosić - powiedział Louis wyciągając do mnie dłoń, uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się do chłopaka - sorry, stary, źle cię oceniłem - dodał.
- Dzięki - odparłem przytulając go po męsku.
- Harry, rób zdjęcie - usłyszałem cichy głos Cassie, a następnie dźwięk aparatu. Siedzieliśmy wszyscy razem z Cassie, aż przyszła pielęgniarka i kazała nam wyjść. Razem z Louisem stawialiśmy opór, ale powiedziała, że możemy wróci juto o jedenastej, więc wyszliśmy. Nie poszliśmy od razu do domu, bo Harry stwierdził, że trzeba uczcić, to że się pogodziliśmy i iść na piwo, Eleanor trochę jęczała, że jutro szkoła i w ogóle, ale w końcu wymiękła i poszła z nami.
Cassie 
    - Cassie - do sali szpitalnej wpadł zdyszany Jerome.
- Jerome, coś się stało? - Zapytałam poprawiając się na łóżku.
- Czy coś się stało? Leżysz w szpitalu z pochlastaną ręką po próbie samobójczej i jeszcze się pytasz, czy coś się stało? - Krzyknął żywo gestykulując.
- Jers spokojnie nic mi nie jest - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Ciesz się, że masz takich przyjaciół - powiedział spokojnie siadając na krzesełku obok łóżka.
- Ta i chłopaka po przejściach - prychnęłam opierając głowę o łóżko.
- Co ty pieprzysz? - Zapytał zdziwiony.
- Myślisz, że skąd Niall wiedział jak mi pomóc? - Powiedziałam podnosząc głowę.
- Był przeszkolony z pierwszej pomocy - odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie, poprostu już nie raz próbował się zabić - odparłam podnosząc się do pozycji siedzącej. Na parę minut zapadła głucha cisza, którą w końcu przerwał Jerome. Rozmawialiśmy o wszystkim, mój brat siedział u mnie cały dzień. Wpadli także Niall, Eleanor, Louis, Harry, Hope, Liam, Perrie i Mike. Cieszyłam się, że w końcu doszli do porozumienia i mogę mieć ich wszystkich przy sobie.
Zayn
    Siedziałem na ławce pod szpitalem i patrzyłem jak młody Horan wchodzi do szpitala. Po kilkunastu minutach oczekiwania wyszedł z niego razem z jakąś blondyną. Otworzył jej drzwi, poczekał, aż wsiądzie po czym zamknął je, obiegł samochód do i zajął swoje miejsce. No proszę, cóż za gentelmen. Ta, akurat. Założę się, że jest takim samym zepsutym skurwysynem co jego ociec. Łaziłem za nim od paru dni i nie mogłem patrzeć na to jak szczęśliwy jest z tą dziewczyną. W tamtym momencie postawiłem sobie jedno zadanie, zniszczyć życie Horanów tak samo jak jego ojciec zniszczył życie mojej rodziny. Wsiadłem do swojego samochodu i podjechałem pod liceum, w którym uczy się Horan. Wyszedłem z auta i ruszyłem w stronę sekretariatu. Delikatnie zapukałem, nacisnąłem na klamkę i lekko popchnąłem drzwi:
- Dzień dobry, ja byłem umówiony z dyrektorem - powiedziałem uśmiechając się do młodej sekretarki.
- Nazwisko - uśmiechnęła się szatynka.
- Zayn Malik - odpowiedziałem podchodząc bliżej lady. Niebieskooka przekartkowała kilka stron jakiegoś notatnika, w końcu zatrzymała się na chwilę na jednej z nich po czym w stała i ruszyła w stronę drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do gabinetu dyrektora. Patrzyłem jak sukienka z wielkim dekoltem, ledwie sięgająca za pośladki seksownie opina jej ciało. Pewnie dyrcio rżnie ją po godzinach:
- Panie dyrektorze, pan Malik do pana - powiedział seksownym głosem delikatnie uchylając wcześniej wspomniane drzwi. Tak, teraz jestem pewien, że ja bzyka. Dziewczyna spojrzała na mnie i gestem ręki zaprosiła do środka. Wszedłem pewnie do pomieszczenia i usiadłem na przeciwko, o dziwo, bardzo młodego i przystojnego mężczyzny. Jeżeli to jest dyrektor to nie dziwie się tej dziewczynie, że się z nim pieprzy:
- A więc panie Malik - zaczął dyrektor.
- Niech pan mi mówi po imieniu. Ten "pan Malik" jakoś głupio brzmi - przerwałem mu.
- Dobrze, a więc Zayn, dlaczego chcesz przenieść się do naszej szkoły? - Zapytał rozsiadając się w swoim fotelu.
- Niedawno przeprowadziłem się tu z matką i do starej szkoły mam trochę daleko, a jakoś skończyć ją muszę - skłamałem, bo tak naprawdę chciałem być jak najbliżej Nialla.
- Dobra, masz ze sobą potrzebne dokumenty? - Na co przytaknąłem i podałem mu teczkę. Czarnowłosy przejrzał szybko papiery i znowu spojrzał na mnie:
- Świetnie, przejrzę je na spokojnie i zadzwonię do ciebie - powiedział z uśmiechem. Wstałem z krzesła, pożegnałem się z nim i wróciłem do swojego samochodu.
****************************************
Hej!
Pojawiła się nowa postać. I co myślicie o Zaynie?
Myślę, że on nie pojawi się w najbliższych rozdziałach (chyba, że coś mi wpadnie do głowy), ale później będzie go dużo.

niedziela, 13 marca 2016

8. "Teraz jesteś dla mnie zwykłą dziwką, a nie matką"


Eleanor
    - Cassie? - Krzyknęłam, kiedy w dziewczynie, którą właśnie przytulał Niall Horan rozpoznałam moją przyjaciółkę. Na dźwięk mojego głosu oboje podnieśli głowy, a kiedy nasz spojrzenia się skrzyżowały odskoczyli od siebie jak poparzeni:
- Co ty tutaj robisz? Z Niallem? - Wykrzyknęłam, dziewczyna wstała z ławki i podbiegła do mnie.
- Ja ci wszystko wyjaśnię - powiedziała, a w jej oczach stanęły łzy.
- No to słucham - skrzyżowałam ramiona na piersi.
- My, zbliżyliśmy się do siebie podczas pracy w tym przedszkolu, zaczęliśmy spotykać się po szkole i tak wyszło, że teraz - zrobiła małą przerwę - jesteśmy ze sobą - dodała głośno wypuszczając powietrze. 
- Jesteś z nim szczęśliwa? - Zapytałam cicho łapiąc przyjaciółkę za dłoń.
- Oczywiście, kocham go - delikatnie się uśmiechnęła.
- Więc ja cieszę się z tobą - odwzajemniłam jej gest.
- Na prawdę? Myślałam, że będziesz zła - wyszczerzyła się blondynka.
- Pewnie bym była, ale mama opowiedziała mi całą historie o śmierci jego matki - powiedziałam poważniej na co dziewczyna gwałtownie posmutniała.
- Dziękuje - powiedziała przytulając mnie po chwili ciszy.
- Ja już muszę iść, ale radzę ci jak najszybciej powiedzieć Louisowi, martwi się o ciebie - powiedziałam, kiedy się od siebie odkleiłyśmy na co dziewczyna przytaknęła - pa - cmoknęłam jej policzek - cześć Horan - pomachałam do blondyna siedzącego na ławce.
- Hej - podpowiedział oszołomiony podnosząc dłoń. Kiedy weszłam do domu od razu przywitała mnie moja matka, ale nie miałam ochoty jej słuchać. Udałam się do salonu, rzuciłam na kanapę i włączyłam jakiś talk show:
- Jak długo masz zamiar ze mną nie rozmawiać - westchnęła moja rodzicielka siadając w fotelu. Nic nie odpowiedziałam tylko dalej tempo gapiłam się w ekran:
- Ely, na litość boską, jestem twoją matką - powiedziała kobieta, a jej głos delikatnie się załamał.
- Teraz jesteś dla mnie zwykłą dziwką, a nie matką - wrzasnęłam zrywając się z kanapy - spierdoliłaś życie swojej przyjaciółki, pana Horana, a przede wszystkim bogu ducha winnego Nialla - dodałam i pobiegłam do swojego pokoju. Po całej historii, którą opowiedziała mi jakiś czas temu straciłam do niej szacunek. To tak, jakby Niall zdradził Cass ze mną. Nie. Nie mogłabym. Nie mogłabym zrobić tego mojej najlepszej przyjaciółce. To jest chore, a nawet obrzydliwe. Dziwie się ojcu, że jej wybaczył. 
Cassie
Przemyślałam to co powiedziała mi dzień wcześniej El i z samego rana napisałam do Louisa, żeby wpadł do mnie, kiedy będzie miał czas. Przez nerwy nie mogłam usiedzieć w miejscu i wysprzątałam cały dom. Koło 16:00 usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, pociągnęłam za klamkę i ujrzałam Louisa. Już czas:
- Cześć - powiedziałam uśmiechając się do niego nerwowo.
- Hej mała. Czemu się nie odzywałaś? Tęskniłem - powiedział mocno mnie przytulając - ej, coś się stało? - Zapytał odsuwając mnie od siebie.
- Chodź musimy pogadać - powiedziałam ciągnąc go za rękę do pokoju. 
- Brzmi groźnie - zaśmiał się, ale kiedy zobaczył moją zdenerwowaną minę od razu spoważniał - więc, o co chodzi?
- O Nialla - powiedziałam przygryzając wargę.
- O, nie. O nim nie będę rozmawiał - krzyknął podrywając się z kanapy.
- Louis - westchnęłam.
- Dobra, ale szybko - burknął zajmując miejsce obok mnie.
- Ja i Niall jesteśmy razem - powiedziałam na jednym oddechu.
- Co kurwa? Z nim? - Wrzasnął podnosząc się gwałtownie z kanapy.
- Louis, proszę - wyszlochałam.
- Nie. Ja... Ja muszę to przemyśleć - powiedział i wyszedł z domu.
- Louis, proszę. Louis, wracaj - krzyczałam biegnąc za nim - Louis - wyszeptałam sama do siebie. Rozpłakałam się na dobre, a po chwili poczułam jak Niall mocno mnie do siebie przytula:
- Już jestem księżniczko - powiedział całując mnie w głowę - już spokojnie - nie wiem jak długo tak staliśmy, ale dla mnie było to jak wieczność.
Louis
    Wybiegłem z domu Cassie i ruszyłem w stronę swojego mieszkani. Nie mogłem jej tak zostawić, za bardzo ją kochałem. Moja mała siostrzyczka. Zatrzymałem się za rogiem i obserwowałem całą sytuację. Chociaż nie lubię Horana to cieszę się, że ktoś przy niej był. Usiadłem na krawężniku, oparłem łokcie o kolana i schowałem twarz w dłoniach. Po chwili ktoś usiadł koło mnie i położył dłoń na moim kolanie:
- Wiem, że się o nią martwisz, ale Niall nie jest taki zły - usłyszałem głos El na co prychnąłem. Dziewczyna westchnęła i opowiedziała mi całą historię o jej matce, rodzicach Nialla i samobójstwie jego matki. To było straszne, szczególnie, że konsekwencje tego odczuli Eleanor i Niall, którzy nie mieli nic wspólnego z tą sprawą. Po części zacząłem rozumieć Horana, bo nie wiem jak ja bym się zachował w takiej sytuacji, pewnie nie lepiej:
- Muszę to w spokoju przemyśleć - powiedziałem wstając z ziemie i ruszyłem w stronę domu - sam - dodałem, kiedy usłyszałem, że dziewczyna rusza za mną. To, że poznałem sytuację nie znaczy, że w pełni ją zrozumiałem i chciałem pobyć w samotności.
Niall
- Kurwa - rzuciłem telefon na kanapę, kiedy Cassie po raz kolejny nie odebrała. Dzwoniłem do niej kilkadziesiąt razy, waliłem do jej drzwi i nic, a w domu była napewno, tego byłem pewny. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi:
- Co wy tu robicie? - Zapytałem widząc Eleanor i Louisa na werandzie.
- Jest może Cassie? - Powiedziała dziewczyna.
- Nie, właśnie próbuję się do niej dodzwonić - odpowiedziałem zakładając buty.
- Co ty robisz? - Zapytał szatyn.
- Idę do niej, bo rozumiem, że od was też nie odbiera - powiedziałem narzucając na siebie kurtkę na co oboje pokiwali twierdząco głowami. Wyminąłem ich w drzwiach i przebiegłem na drugą stronę ulicy. Krzyczałem i waliłem w drzwi, nic, po chwili dołączyli do mnie El i Lou, nadal nic. W pewnym momencie nie wytrzymałem i wywarzyłem drzwi. Od razu udałem się do kuchni, bo widziałem, że świeci się w niej światło. Widok, który tam zastałem był nie do opisania.